Wycieranie sobie gęby 

Uderzeniem w Kościół są skandale na plebaniach, a nie reakcja na nie mediów!

Przed wielu laty po niezwykle trudnej rozmowie z księdzem, któremu musiałem zwrócić uwagę, że żyje zanurzony po uszy w grzechu, usłyszałem: „Jezusa prześladowano, więc i ja przyjmę te słowa”. Zamurowało mnie. I zabolało bardziej niż brudna rzeczywistość, która była punktem wyjścia naszej rozmowy. 

To „wycieranie sobie gęby Jezusem” (przepraszam za dosadne określenie, ale nie potrafię znaleźć precyzyjniejszego), to sprawdzony przez lata klerykalny chwyt, który co pewien czas ma sprawić, że wierni zamilkną. I milkną. Tyle, że z poczucia bezradności i zażenowania. 

Tak, reakcją Boga na grzech jest przebaczenie i zanurzenie w morzu miłosierdzia, ale naszą reakcją powinna być skrucha i pokuta. Czyż nie to słyszymy na kazaniach? 

„Między przedsionkiem a ołtarzem niechaj płaczą kapłani, słudzy Pańscy!” – czytam u Joela (Jl 2, 17). Jak zatem odebrać słowa ks. Tomasza Z.? W jego mieszkaniu doszło do orgii z udziałem męskiej prostytutki. Po powrocie z urlopu napisał w oświadczeniu przesłanym do mediów, że nagłośnienie skandalu jest „uderzeniem w Kościół, w duchowieństwo i w wiernych”?

Nie, nie oskarżam. Znam swoją małość i grzeszność. Ale nie zgadzam się na kolejną duszpasterską próbę „odwrócenia kota ogonem”! Ten mechanizm już nie działa... Atakiem na Kościół są grzechy, które o. Joachim Badeni nazywał „wołającymi o pomstę do nieba”. To one niszczą wspólnotę, nie reakcja mediów! Okręt nie tonie od wody, która go otacza, ale od tej, która wlewa się do środka. To, co dzieje w jego wnętrzu jest ważniejsze od tego, co przychodzi z zewnątrz.

Ileż osób nie dowierzało intuicji, którą usłyszałem przed laty od o. Verlinde: „Może to, co powiem będzie bardzo brutalne, ale widzę wyraźnie, że mamy dziś do czynienia z Kościołem, który się zapada i jednocześnie z Kościołem, który się odradza. Zapada się wiele starych struktur, które nie wytrzymują nowego tchnienia Ducha. W nowym odradzającym się Kościele są ludzie, którzy przyjmują do serca Jezusa i rzeczywiście oddają mu swe życie. Nie z powodów socjologicznych: tradycyjnych, rodzinnych, ale dlatego, że odczuwają taką potrzebę. Bóg podwaja dziś swą łaskę i w tym momencie kryzysowym pozwala nam na zanurzenie się w morzu Jego miłosierdzia”. 
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz