Prawdą jest, że osoba, która ryzykuje swoje życie, nie robi tego dla sportu. Ci, którzy opuszczają swój kraj i udają się w poszukiwaniu lepszej przyszłości, ryzykując życiem, robią to, ponieważ naprawdę żyją w nieznośnych, czasem nieludzkich warunkach. Tak więc to, co mówi papież, jest prawdą, wyjeżdżają w poszukiwaniu życia, to znaczy godnego życia, lepszego życia dla siebie i swoich rodzin. Myślę, że Europa nie jest tego świadoma – podkreśla kard. Cristóbal López Romero SDB.
Arcybiskup Rabatu w Maroku w rozmowie z KAI podsumowuje III Spotkanie Śródziemnomorskie w Marsylii z udziałem papieża Franciszka oraz mówi o swoich oczekiwaniach wobec Synodu Biskupów w Rzymie.
Piotr Dziubak (KAI): Czy zaskoczyło czymś Księdza Kardynała Spotkanie Śródziemnomorskie w Marsylii?
Kard. Cristóbal López Romero: Byłem zaskoczony kilkoma rzeczami związanymi z tym trzecim już spotkaniem „Rencontres méditerranéennes”, które nie było tylko dla biskupów z regionu Morza Śródziemnego, ale miało pięć wymiarów, jak pięć brzegów Morza Śródziemnego. Byłem mile zaskoczony, widząc, że wraz z biskupami obecni byli i uczestniczyli w nim młodzi ludzie ze wszystkich krajów basenu Morza Śródziemnego. W tym samym czasie odbyły się trzy bardzo interesujące spotkania. Jedno z nich dotyczyło teologów, czyli ludzi, którzy zastanawiają się nad rzeczywistością śródziemnomorską i wiarą chrześcijańską, i którzy opracowali bardzo interesujący dokument. Ponadto obecni byli rektorzy sanktuariów maryjnych w basenie Morza Śródziemnego, czyli religii i religijności ludowej. Jeśli dodamy do tego, że spotkali się również sekretarze wykonawczy lub diecezjalni dyrektorzy edukacji katolickiej, okaże się, że duszpasterze, młodzież, edukacja, teologia i religijność ludowa obracają się wokół Morza Śródziemnego. Dodajmy do tego klasztory, które połączyły się w sieć, aby modlić się za ten obszar Morza Śródziemnego, a otrzymamy bardzo dokładny i kompletny obraz tego, co próbuje się zrobić. A na wierzch tego tortu nałóżmy wisienkę w postaci obecności papieża Franciszka. Tak więc było to bardzo bogate spotkanie, które już nakreśliło wymiary, nad którymi będziemy musieli pracować w przyszłości.
KAI: „Ci, którzy ryzykują życie na morzu, nie najeżdżają, oni szukają życia” – to słowa papieża w Marsylii….
– Słowa papieża, gdy mówi o migracji, są zawsze prorocze, to znaczy zapowiadają i są krytyczne. Prawdą jest, że osoba, która ryzykuje swoje życie, nie robi tego dla sportu. Ci, którzy opuszczają swój kraj i udają się w poszukiwaniu lepszej przyszłości, ryzykując życiem, robią to, ponieważ naprawdę żyją w nieznośnych, czasem nieludzkich warunkach. Tak więc to, co mówi papież, jest prawdą, wyjeżdżają w poszukiwaniu życia, to znaczy godnego życia, lepszego życia dla siebie i swoich rodzin. Myślę, że Europa nie jest tego świadoma. Wciąż spotykam wielu ludzi w Hiszpanii, którzy nie wiedzą, dlaczego imigranci z Afryki chcą dotrzeć do Europy, dlaczego robią to na tych niepewnych łodziach, które mogą kosztować ich życie. Myślą, że robią to dla przyjemności lub dla przygody. Nie wiedzą, że dzieje się tak dlatego, że Europa zamknęła przed nimi drzwi i nie chce ich wpuścić, nie chce dać im wizy, aby mogli studiować, pracować, żyć.
KAI: Wiele rządów w Europie widzi rozwiązanie kwestii migracji w blokowaniu przyjazdów, w budowaniu murów i barier. Cytując ponownie Franciszka: „przeciwko straszliwej pladze wyzysku ludzi, rozwiązaniem nie jest odrzucenie, ale zapewnienie, zgodnie z możliwościami każdej osoby, dużej liczby legalnych i regularnych wjazdów, zrównoważonych poprzez sprawiedliwe przyjęcie przez kontynent europejski, w kontekście współpracy z krajami pochodzenia”.
– Jest to naprawdę nie do zniesienia, to samolubne i podłe, że Europa podejmuje tylko represyjne środki w kwestii migracji, że wydaje pieniądze tylko na zapobieganie przyjazdom. Przynajmniej, oprócz kontroli granicznych, które uważam za konieczne i nieuniknione, powinna podjąć, powiedzmy, pozytywne środki w celu uregulowania emigracji, aby zapewnić 50 000, 100 000 miejsc w każdym kraju każdego roku, ponieważ Europa potrzebuje tych ludzi do pracy z powodu niskiego wskaźnika urodzeń. Nie może więc być tak, że w tak dramatycznych okolicznościach, jak wojna w Ukrainie, Europa jest w stanie przyjąć kilka milionów imigrantów, a nie jest w stanie zrobić czegoś podobnego, nawet jeśli jest to minimalne, z tymi, którzy pochodzą z Afryki. Była też wielka fala migrantów z Syrii po wybuchu wojny. Kraje takie jak Turcja i Liban przyjęły miliony imigrantów, podczas gdy w samej Europie Niemcy przodowały w przyjmowaniu wielu z nich. Mam nadzieję, że pewnego dnia Europa zbierze się i przedyskutuje nie tylko to, jak się bronić, ale także jak otworzyć niektóre drzwi, przynajmniej pokazać gotowość do przyjęcia tych, którzy chcą przyjechać, nawet jeśli nie mogą to być wszyscy.
KAI: Czy odrzucenie przez Unię Europejska weta tunezyjskiego prezydenta Saieda należy odczytywać w pozytywnym świetle?
– Nie znam relacji między prezydentem Tunezji a Unią Europejską. Nie mogę więc tego komentować. Ale prezydent Tunezji rozpętał falę prześladowań afrykańskich migrantów w swoim kraju, wygłaszając bardzo niefortunne oświadczenia, które doprowadziły do śmierci i prześladowań. Wielu legalnych studentów z krajów subsaharyjskich, którzy przebywali w Tunezji, musiało opuścić ten kraj w pośpiechu, a niektóre kraje afrykańskie musiały repatriować swoich obywateli z Tunezji, ponieważ byli oni prześladowani i narażeni na niebezpieczeństwo utraty życia. Poza tym prezydent Tunezji powiązał cyklon, który spowodował powodzie w Libii, który nazywał się Daniel z jakąś bliżej nieokreśloną wizją. Nie ma to oczywiście nic wspólnego z prorokiem Danielem. Innymi słowy, pokazuje to albo niezdolność do krytycznego myślenia, albo brak wiedzy na temat tego, czym jest Biblia i jak nazywa się tajfuny i klimatyczne wydarzenia.
KAI: Najpierw pandemia, potem wojna na Ukrainie pokazały kruchość relacji międzynarodowych, struktur państwowych, nieudolność rządów. Niewiele trzeba było, by doszło do poważnego kryzysu. Teraz Europa chce stać się twierdzą…
– Wydaje mi się, że Unii Europejskiej do tej pory brakowało woli politycznej, aby pozytywnie poradzić sobie ze zjawiskiem migracji. Unia Europejska, która doświadczyła bardzo dużych migracji, bo wystarczy spojrzeć na liczbę Włochów, którzy wyemigrowali na cały świat, liczbę Polaków w Anglii czy Irlandii, liczbę Hiszpanów, którzy ułożyli sobie życie we Francji, Niemczech czy Szwajcarii. Europa zapomina, że migracja była rozwiązaniem wielu jej problemów i samolubnie zapomina, że Afrykańczycy również mogą korzystać z tego prawa, korzystać z tego prawa człowieka do migracji lub pozostania w miejscu urodzenia. Unia Europejska musi zacząć działać pozytywnie w obliczu tego zjawiska migracyjnego i musi zaprzestać polaryzowania krajów afrykańskich, aby mogły one poprawić swoją sytuację i umożliwić ludziom pozostanie w ich kraju.
KAI: Czy temat migrantów powinien być rozważany na najbliższym Synodzie Biskupów? Czy kontekst kryzysu migracyjnego nie pojawi się podczas prac Synodu?
– Pierwszy etap Synodu Biskupów, który ma się odbyć w na temat synodalności, musi zająć się dokładnie tematem, dla którego został zwołany. Nie chodzi o mówienie o wszystkim na tym synodzie. Ale jest to synod o synodalności. Oznacza to, że należy rozmawiać o tym, jak synodalnie żyć w parafii, we wspólnocie, w ruchu, stowarzyszeniu chrześcijańskim. I jak sprawić, by cały Kościół powszechny i każda z poszczególnych diecezji mogły również organizować się synodalnie. Jak synodalność może stać się „piątą kolumną” Kościoła katolickiego, tak jak bycie świętym, katolickim i apostolskim, a teraz także synodalnym.
KAI: Niektórzy obawiają się, że Synod będzie zbytnio skoncentrowany na kwestiach socjologicznych i społeczno-politycznych. Ale życie chrześcijan toczy się w tej a nie innej, konkretnej rzeczywistości.
– Refleksja i działanie Kościoła muszą zawsze brać pod uwagę rzeczywistość, wręcz muszą wychodzić od niej i znajdować chrześcijańskie odpowiedzi na sytuacje, których doświadcza ludzkość. Nie oznacza to jednak, że każdy Synod musi zajmować się każdym tematem. Kiedy był Synod o życiu konsekrowanym, mówił o życiu konsekrowanym i nie mówił o świeckich. I na odwrót, kiedy był synod o świeckich, był on o świeckich, a nie o kapłanach. Teraz jest synod o synodalności i o tym należy mówić. Miejmy nadzieję, że przyniesie on obfite owoce i że inne struktury Kościoła, takie jak rady duszpasterskie i dykasterie Kościoła na poziomie powszechnym, będą w stanie poradzić sobie z tymi lokalnymi i powszechnymi wyzwaniami.