„Vademecum wyborcze” ma przypomnieć ludziom wierzącym, jak zasady wiary przekładają się na życie publiczne.
Biskupi znów wskazali palcem partię polityczną, na którą katolik ma obowiązek głosować. Ale czego się po nich spodziewać? Przecież Kościół zawsze mieszał się do polityki. Można było przewidzieć, że w końcu pojawi się taki dokument, jak to skandaliczne „Vademecum wyborcze”… Przecieram oczy ze zdumienia, gdy czytam w mediach takie komentarze.
Znam kulisy powstawania tego dokumentu, bo uczestniczyłam w pracach nad nim w Radzie Episkopatu ds. Społecznych. Każdy punkt Vademecum biskupi formułowali w oparciu o nauczanie Kościoła. Dlatego też jest w nim tak wiele odniesień do dokumentów kościelnych, czego nikt z krytyków nie zauważył, a to jeden z rodzajów manipulacji (pomijanie faktów niewygodnych). Widziałam u biskupów szczerą troskę duszpasterską, by przypomnieć ludziom wierzącym, jak zasady wiary przekładają się na życie publiczne. Właśnie dlatego dokument nie jest upolityczniony i nie wskazuje konkretnych osób ani partii, na które ma głosować katolik, tylko przypomina wartości, na przykład te nienegocjowalne, jak „opowiadanie się bezwarunkowo po stronie prawa do życia od poczęcia do naturalnego kresu” czy „ochrona praw rodziny, opartej na monogamicznym małżeństwie osób przeciwnej płci”.
W tym kontekście niesmak budzą także wypowiedzi polityków. Jeden z atakujących Vademecum stwierdził, że „kiedyś Kościół stał po stronie słabszych”, a dzisiaj jest inaczej. Podkreślił, że nie zgadza się z tym dokumentem, i przypomniał, że w innych krajach sprawujący władzę chrześcijańscy demokraci akceptują liberalne prawo aborcyjne, związki partnerskie, małżeństwa osób tej samej płci. W tym kontekście tym mocniej brzmi końcowe zdanie z Vademecum: „Właściwie ukształtowane sumienie chrześcijańskie nie pozwala nikomu przyczyniać się przez oddanie głosu do realizacji programu politycznego lub konkretnej ustawy, które podważają podstawowe zasady wiary i moralności”.
Znów okazało się, jak „trudna jest ta mowa”. Ale taka właśnie jest Ewangelia. Koniec, kropka.
Milena Kindziuk