Zjadacze chleba i anioły

Pewien islandzki profesor na Uniwersytecie w Reykjaviku w czasach słusznie minionych załatwiał wizę i pobyt na Islandii młodemu studentowi z Polski, zafascynowanemu kulturą wyspy.

Sam jako rodowity Islandczyk fascynował się kulturą polską i w naszym kraju przez kilka lat mieszkał. Powtórzę – działo się to za socjalizmu, więc nie było łatwo. Panowie wreszcie się spotkali w Reykjaviku, akurat w dniu, w którym jedyna polonijna organizacja działająca na Islandii (w tamtych czasach liczyła niewiele osób) postanowiła się podzielić. – Twoi bracia nie mogą dojść do ładu. Zresztą znam to, mieszkałem w Polsce kilka lat – stwierdził profesor i dodał: – To największa wada tego narodu. Nie mogą się ze sobą dogadać i przez to inni korzystają. Jedna organizacja im nie starcza. Zasadniczo poszło o tenis stołowy i kulturę wyższą. Frakcja sportowa chce pieniądze przeznaczyć na stół do tenisa, piłki i rakietki. Frakcja intelektualna za pieniądze ze składek chce organizować wieczorki z czytaniem wierszy i akademie rocznicowe. – Nie da się tego połączyć? Najpierw wierszyki, a potem tenis? A może odwrotnie? – zapytał student, Hubert Klimko-Dobrzaniecki, autor książki, w której opisuje zaistniałą sytuację. – Nie da się – pada odpowiedź. – Tacy ludzie. 


I rozbawiła mnie ta scena (jak cała brawurowo napisana książka „Zostawić Islandię”), i zasmuciła. Bo nawet zostawiając na boku wyższość czytania wierszy nad ping-pongiem (albo odwrotnie), trudno nie przyznać racji temu cudzoziemcowi, który jeszcze w czasach jako takiego zintegrowania naszego narodu przeciwko wspólnemu wrogowi, jakim była „władza ludowa”, wysnuł z własnej obserwacji i znajomości naszej historii prawdę uniwersalną: „inni” zawsze korzystali na tym, że skakaliśmy sobie do gardeł. A skakać potrafiliśmy z najbłahszych przyczyn. Powstrzymuję się, żeby za patetycznie nie uderzać w klawiaturę, ale czasy, w których Polska traciła suwerenność, zawsze były w jakiś sposób powiązane z wydarzeniami, które ci „inni” potrafili wykorzystać przeciwko nam. Tak sobie rozmyślam nad tą poważną rysą na naszym charakterze i wspominam, jak Słowacki w swoim „Testamencie” perorował narodowi o sile, która „po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,/ Aż was, zjadacze chleba – w aniołów przerobi”. Nie chodzi o to, byśmy w anioły na tej ziemi się zmieniali, ani o to, byśmy przestali być zjadaczami chleba. Raczej o to, żebyśmy potrafili chlebem się podzielić nawet wówczas, gdy denerwujemy jedni drugich, jak nie przymierzając opozycja denerwuje partię rządzącą i na odwrót, a dziennikarze coraz częściej przejmują w połajankach rolę politycznych stronnictw. W „Rozmowie Gościa” w bieżącym numerze profesor Antoni Kamiński mówi o przyczynach głębokich podziałów w polskim społeczeństwie, konfrontacyjnej polityce dominujących partii i rozkładzie więzi społecznych. Wywiad zatytułowany jest „Nie traćmy kapitału moralnego” (ss. 22–23). No właśnie. Nie traćmy albo – jeśli już straciliśmy – wracajmy go szukać. Swoją drogą kromka chleba, ale ta podana drugiemu, mogłaby się świetnie w tych poszukiwaniach sprawdzić.•

GN 39-2023 - Wydanie PDF

« 1 »
DO POBRANIA: |
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.