Uznany za najlepszego zawodnika siatkarskiego Euro Wilfredo Leon zadedykował swój złoty medal Panu Bogu i rodzinie.
Pytany komu dedykuje złoty medal, znakomity siatkarz odparł:
- Najpierw Panu Bogu. Na drugim miejscu mojej rodzinie, która naprawdę cały czas była ze mną i budowała mnie słowami, że muszę to zrobić, jestem wielki oraz że dam radę tego dokonać. A na trzecim miejscu stawiam każdą osobę, która była w otoczeniu, jak również każdego, kto trzymał kciuki za mnie i drużynę.
Wilfredo wielokrotnie deklarował wiarę i zaufanie Bogu, także w momentach porażek i niebezpiecznych zdarzeń.
Podczas ubiegłorocznego finału Superpucharu Włoch poślizgnął się, z impetem uderzył głową o podłoże i stracił na chwilę przytomność. Wyglądało to bardzo groźnie, ale polski siatkarz wrócił do zdrowia. Napisał potem: - Jestem osobą wierzącą. Zawsze dziękuję Bogu, że jestem zdrowy, że moja rodzina ma się dobrze i że mogę robić to, co kocham - grać w siatkówkę. Wiem, że wielu z was było przerażonych tym, co zobaczyliście wczoraj. Ja też się bałem. Ale wierzyłem, że Bóg mi pomoże. I wygląda na to, że nic mi nie jest.
Po sportowej klęsce na igrzyskach olimpijskich w Tokio Wilfredo powiedział "Przeglądowi Sportowemu":
– Pomyślałem sobie, że pewnie Bóg miał taki plan, a ja mu ufam bezgranicznie. Widocznie to nie był odpowiedni moment, może to dla mnie znak, że mam trenować trzy razy mocniej. Zawsze mogę coś zrobić lepiej.
Wczoraj Wilfredo został uznany za najbardziej wartościowego zawodnika siatkarskiego Euro, w którym reprezentacja Polski zdobyła złote medale.
jdud /interia.pl