Anna Lis od 9 lat prowadzi edukację muzyczną w katowickim NOSPR. Jej słuchaczami są już 6 miesięczne dzieci. „Słoń nikomu nie nadepnął na ucho” - udowadnia.
Katarzyna Widera-Podsiadło: Po co 6 miesięcznemu maluchowi zajęcia umuzykalniające?
Prawda? Teoretycznie można by stwierdzić, że właściwie to malutkie dziecko nawet nie do końca zdaje sobie sprawę, gdzie jest przeniesione, czy przywiezione przez rodzica, co się wokół niego dzieje. Ale ja ze swoich obserwacji widzę, że zajęcia, w których uczestniczą mamy czy ojcowie z tak małymi dziećmi, mają ogromne znaczenie w życiu tego malucha. Oczywiście mam na myśli dzieci w przedziale od 6 miesiąca, kiedy już umie utrzymać główkę, do około 5 roku życia. To jest bardzo dynamiczny okres rozwoju dziecka w każdej sferze. Ono błyskawicznie się rozwija i to widać na każdym kroku, natomiast muzyka w tym rozwoju pomaga. Widzimy, że dziecko zaczyna reagować, gdy ją słyszy. Kiedy dziecko siada, potem staje, robi pierwsze kroki, to dostrzegamy, że dzieci zaczynają reagować na dźwięki, które są powtarzalne, na pewne elementy zajęć, które są stałe. Maluchy wręcz zaczynają na nie czekać albo nawet wyprzedzać ruchem swojego ciała czy mimiką twarzy. To na nie dobrze wpływa, to możemy zobaczyć, a co dzieje się w mózgu dziecka? Tego oczywiście nie widzimy, ale jest już wiele badań, które udowadniają, że muzyka ma ogromny wpływ na rozwój dziecka. Wspaniały kompozytor węgierski Zoltan Kodaj, który oprócz komponowania zajmował się też edukacją muzyczną, powiedział, że edukację muzyczną dziecka powinno się zaczynać nie tyle w okresie prenatalnym, ale jeszcze przed narodzeniem jego matki.
Wspominała Pani o okresie prenatalnym. Mamy często są namawiane do tego, by słuchać muzyki klasycznej w tym właśnie czasie.
Tak, bo choć słuch wykształca się dopiero około szóstego miesiąca życia płodu, to dziecko ma wcześniej zdolność przetwarzania słuchowego. W łonie swojej mamy odbiera dźwięki dzięki specjalnym receptorom, słyszy „całym ciałem”. Odbiera w ten sposób wibracje i te wszystkie dźwięki czy rytmy, które się pojawiają wokół niego, czyli takie podstawowe, które słyszy od początku, jak bicie serca mamy czy przepływ krwi w układzie krwionośnym, ale też dźwięki z zewnątrz. Swego czasu pojawiły się też badania, które nazwano „efektem Mozarta”. Sugerowano, że słuchanie muzyki tego kompozytora wpływa na inteligencję dziecka. Te badania zostały trochę obalone, a właściwie zmodyfikowane. Dziś wiemy, że słuchanie w ogóle muzyki klasycznej niesie korzyści dla dziecka. Chodzi o to, że ta muzyka jest bardzo harmonijna, oparta na schematach, jakby na ułożonych proporcjach, na doskonałych zależnościach rytmicznych i melodycznych. To wpływa dobrze na rozwój mózgu, stymuluje go do powstawania połączeń neuronowych pomiędzy półkulami mózgowymi już w okresie prenatalnym i oczywiście po narodzinach dziecka .
Co dzieje się z dzieckiem pomiędzy 6 miesiącem a piątym rokiem życia? Pani prowadziła już wiele takich dzieci. Jakie są Pani spostrzeżenia?
Większość dzieci, które zaczynają u nas jako takie sześcio-, siedmiomiesięczne oseski, kontynuuje tę przygodę, powiedzmy do tego minimum trzeciego, czwartego roku dziecka. To daje możliwość dostrzeżenia wielu ciekawych zmian w życiu dziecka. Świetnie to widać na przykładzie dzieci, u których mowa dopiero się rozwija. Zdarza się, że one na początku nie chcą czynnie uczestniczyć w zajęciach. Ale potem wracają do domu i nagle mama słyszy, jak sobie nucą jakąś melodię, którą u nas usłyszały. Inne zaczynają rytmicznie uderzać w coś, w usłyszany wcześniej na zajęciach rytm. Dom jest dla dziecka przestrzenią bezpieczną, więc w takiej otwiera się łatwiej. I to obserwujemy, że rozwijają się umiejętności stricte muzyczne, czyli poczucie rytmu, słuch muzyczny. Bo proszę pamiętać, że nikt nie rodzi się z tym deficytem, o którym mówimy, „że słoń mu na ucho nadepnął”. Nie ma czegoś takiego, bo każdy z nas ma naturalny potencjał, tylko chodzi o to, żeby to rozwinąć, wesprzeć, poprowadzić dziecko i stworzyć mu przestrzeń, która dobrze skomponowana może spowodować, że dziecko na tej muzyce popłynie, czasem tak, że już go nie potrafimy dogonić. Rozwój zdolności muzycznych pojawia się bardzo wcześnie Na początku jest to poczucie rytmu - dziecko jest w stanie dostosować się do tego, co robimy. Najpierw jest noszone na rękach, czyli mama przekazuje dziecku rytmicznie impulsy przez kroki, kołysanie dziecka. W ten sposób jest jednocześnie stymulowane słuchowo i jednocześnie dostaje wzmocnienie ruchowe. Później u starszych dzieci przejawia się to właśnie w tym, że jest lepsza koordynacja ruchowa, że nie chwytają grzechotkę przypadkowo, ale wchodzi w pewnie rytm, jeszcze nieświadome tego, co się dzieje i jakie ruchy wykonuje. Podczas zajęć mamy taki sposób, że mamy nie trzymają rączki dziecka, nie pokazują, jak wygrywać rytm, ale delikatnie klepią klepią dziecko po pleckach, właśnie w rytm piosenek czy muzyki, która jest akurat słyszalna. Cierpliwie wówczas czekamy, aż dziecko dołączy do nas. To jest podążanie za dzieckiem, a nie wtłaczanie na siłę. Kiedy już dziecko w to wejdzie, to widzimy, że oprócz rytmu, kształtuje się również słuch muzyczny. My opieramy się na prostych piosenkach. Idę za teorią Zoltana Kodaja, który mówił, że muzyka bardzo pierwotna, ludowa ma wartości, które wpływają na rozwój słuchu. To są proste melodie, powtarzalne, oparte na takiej skali, która jest przystępna dla dziecka. Oczywiście mówimy o muzyce danego kraju i ja staram się pracować na polskich ludowych utworach muzycznych. Ich prostota sprawia, że dziecko chętnie się włącza i już po jakimś czasie potrafi zakończyć melodię. Czyli tak jakby intonacja, poczucie tonalności rozwija słuch harmoniczny. To ma duże znaczenie, jeśli dziecko wybierze później drogę edukacji muzycznej. I to, że w omawianym okresie dziecko nie gra jeszcze na żadnym instrumencie, a jedynie przyswaja muzykę, będzie miało przełożenie na czas, kiedy osiągnie już zdolności manualne, które pozwolą mu na wybranie sobie instrumentu i podjęcie kształcenia muzycznego.
A inne dziedziny życia?
Na pewno rozwój społeczny. Tak, jak wcześniej mówiłam, dziecko początkowo na zajęciach jest onieśmielone, trzylatki muszą oswoić się z otoczeniem, innymi rodzicami, ale kiedy to zrobią, wchodzą w zajęcia, zaczynają mieć interakcje między sobą. To są właśnie kompetencje społeczne. Rozwijają się też kompetencje językowe, rozwój mowy przyspiesza. Mamy sygnalizują, że w domu reakcje na różne sytuacje muzyczne są intensywniejsze, dziecko więcej gaworzy, starsze śpiewa. Tutaj warto też zwrócić uwagę na rozwój wyobraźni u dziecka.
Cała rozmowa z Anną Lis na antenie Radia eM:
(dźwięk) |
Katarzyna Widera-Podsiadło