Syryjskie siły ostrzelały wieśniaków, których tysiące maszerowało w piątek na Darę - co najmniej siedmiu z nich zginęło. Wbrew zakazom władz tysiące osób demonstrowały tego dnia w wielu miastach kraju przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada.
W wyniku ostrzału przez siły bezpieczeństwa w Darze, kolebce antyreżimowych protestów, rannych zostało też kilkadziesiąt osób - poinformował agencję AFP obrońca praw człowieka. W ubiegły piątek, 22 kwietnia, zginęło tam w demonstracjach ponad 80 osób. Syryjska telewizja państwowa poinformowała z kolei w piątek, że "uzbrojeni terroryści zaatakowali posterunek wojskowy w Darze w południowej części kraju zabijając czterech żołnierzy i uprowadzając dwóch".
Wielotysięczne tłumy zgromadziły się w stolicy kraju, Damaszku, w nadmorskim mieście Latakia, w Banias, Homs i innych ośrodkach. Rząd ostrzegł społeczeństwo przed piątkowymi demonstracjami. Dookoła stolicy umieszczono plakaty z napisami: "Apelujemy do naszych braci o unikanie wychodzenia w piątek z domu".
W Damaszku i Latakii siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do demonstrantów. Według świadka w Latakii, gdzie na wiecu zebrało się ponad tysiąc demonstrantów, agenci bezpieczeństwa w cywilu zaczęli strzelać do tłumu z broni automatycznej. Widział on, jak pięć osób zostało rannych. Z kolei syryjska telewizja państwowa podała, że jej operator został ranny w Latakii podczas ataku "uzbrojonego gangu". Władze oskarżają o zamieszki właśnie "zbrojne bandy", a nie osoby domagające się prawdziwych reform.
Od wybuchu zamieszek w Syrii, czyli od połowy marca zginęło, według syryjskich organizacji praw człowieka zginęło ponad 500 osób. Rzecznik armii zdementował te informacje, twierdząc, że zginęło 148 osób - 78 wojskowych i policjantów oraz 70 cywilów. Tymczasem państwa UE osiągnęły ogólne porozumienie co do tego, że potrzebne jest jakieś działanie wobec Syrii, w tym możliwość nałożenia sankcji na ten kraj - poinformował wysoki rangą dyplomata unijny. W piątek na temat sankcji wobec Damaszku rozmawiają ambasadorowie UE.
Spytany o ewentualne wprowadzenie przez Brukselę sankcji, sekretarz generalny Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ) Pierre Vimont odpowiedział: "Uważam, że jest szeroko zakrojony konsensus wśród krajów członkowskich, iż takie działanie jest potrzebne". Dzień wcześniej rzecznik szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton powiedział, że jeżeli chodzi o sankcje, to rozważane są "wszystkie opcje". Rzecznik Ashton Michael Mann nie potwierdził w piątek doniesień o porozumieniu ws. sankcji wobec Syrii. "Wśród krajów członkowskich rozważane są możliwe opcje (sankcji), ale nic nie jest jeszcze postanowione" - powiedział Mann podczas briefingu w Brukseli. Zaznaczył jednocześnie, że ewentualne decyzje ambasadorów muszą być jeszcze zatwierdzone przez Radę UE, reprezentującą rządy krajów UE. Podkreślał, że nie jest przesądzone, że w piątek dojdzie do konkretnych ustaleń.
Wśród możliwych sankcji wymienia się standardowe środki, czyli zamrożenie aktywów oraz ograniczenia wizowe dla członków reżimu. Ponadto brukselskie media spekulują o możliwości wstrzymania wsparcia finansowego. Na lata 2011-2013 łączna suma unijnej pomocy przewidziana dla Syrii to 129 mln euro, m.in. na reformy i rozwój obszarów wiejskich. Inną opcją - wskazują media - jest zamrożenie pożyczek dla Syrii przez Europejski Bank Inwestycyjny (EBI) na łączną kwotę 1,3 mld euro. Syria jest drugim największym kredytobiorcą EBI po Egipcie.