Bogusław Wołoszański zdecydował się kandydować w wyborach do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej. Na czas kampanii zawiesił współpracę z „Super Expressem”, gdzie od niedawna prowadził program „Wojna według Wołoszańskiego”.
Z anteny TVP Historia zniknęły także prowadzone przez niego archiwalne cykle. Co ciekawe, znany dziennikarz (a za nim wielu komentatorów) do tych czasowych absencji zastosował odmienną miarę. „Obie strony uznały, że zrobimy tak dla higieny” – stwierdził w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Grzegorz Zasępa, redaktor naczelny „Super Expressu”. Natomiast zawieszenie programów w TVP Wołoszański skomentował: „Kojarzy mi się to z zagrywką Stalina”. Skąd te dwie miary – nietrudno się domyślić. Decyzja o kandydowaniu ma swoje konsekwencje. W tej samej wypowiedzi autor „Sensacji XX wieku” przyznał: „Dotychczas zajmowałem się badaniem i omawianiem polityki, teraz zostałem do niej włączony”. I to z przytupem, bo przedstawiając lidera piotrkowskiej listy KO Donald Tusk pół żartem, pół serio wyznaczył mu konkretne zadanie: „zdekonspirowanie” Antoniego Macierewicza, kandydującego z tego samego okręgu. Zabrzmiało to dwuznacznie w kontekście agenturalnej przeszłości Wołoszańskiego, który w połowie lat 80. „dekonspirował” działaczy emigracji londyńskiej w raportach dla SB. Ten niechlubny fragment życiorysu znanego dziennikarza, przez wielu zapomniany, znów wrócił na czołówki portali i programów informacyjnych. Można się na to zżymać albo, cytując wieszcza, westchnąć: „Gdybyś niedźwiedziu w mateczniku siedział, nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział”. Wchodząc do polityki, popularyzator historii musiał się liczyć z tym, że jego życiorys będzie prześwietlany, bo taka jest natura demokracji. Z pewnością dla wielu wyborców współpraca z SB nie będzie okolicznością obciążającą, ale też każdy powinien o niej wiedzieć, podobnie jak o fakcie, że Wołoszański nie ma w związku z przeszłością specjalnych wyrzutów sumienia, przeciwnie, twierdzi, że pozwoliło mu to poznać lepiej pracę wywiadu. Wracając do zawieszenia archiwalnych programów na czas kampanii – to nie tylko kwestia higieny, wydawałoby się dość oczywista. Obecność na antenie jest dobrem rzadkim, rozliczanym potem w różnych zestawieniach i statystykach. Ale jest jeszcze jeden, bardzo znamienny wątek tej „afery”. Otóż najwięcej szumu wokół zawieszenia cykli Wołoszańskiego było w sieci. Z emocjonalnych wpisów można było wywnioskować, że ich autorzy ponieśli jakąś niczym niezasłużoną karę, odcięto ich od ulubionego programu. Tymczasem wszystkie sezony „Sensacji XX wieku” są nieustająco dostępne na każde życzenie (tvp.vod). I gdzie ta cenzura?•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Legutko