Zakup śmigłowców Apache jest bardzo dobrą i sensowną militarnie inwestycją; potwierdza, że Polska może mieć najsilniejszą armię w NATO obok Stanów Zjednoczonych - powiedział PAP Jim Townsend, wieloletni urzędnik Pentagonu ds. polityki europejskiej i NATO. Jak dodał, postawa Polski kontrastuje z polityką Niemiec, które zrezygnowały ze zobowiązania do przeznaczania 2 proc. PKB na obronę.
Townsend, obecnie ekspert think tanku Center for New American Security (CNAS), a przedtem wieloletni oficjel Pentagonu, skomentował w ten sposób potencjalny zakup przez Polskę 96 śmigłowców szturmowych AH-64E Apache. Departament Stanu wyraził zgodę na transakcję w minionym tygodniu.
"Ten zakup ma wielki sens. Śmigłowce szturmowe są świetnymi zabójcami czołgów. I gdyby tylko Ukraina miała teraz Apache, mogłaby nie tylko niszczyć rosyjskie czołgi, ale też wystrzeliwać rakiety Hellfire w niektóre z tych przeszkód, które teraz stoją na ich przeszkodzie w obecnej ofensywie" - mówi ekspert.
Jak dodaje, biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu i rodzaj zagrożeń ze wschodu, z którym mierzy się Polska, z punktu widzenia naszego kraju trudno o lepszy zakup.
"Tym bardziej, że używa się ich w połączeniu z własnymi czołgami. A oczywiście, Polska kupiła - poza dużą liczbą koreańskich czołgów, także amerykańskie M1A2, do współpracy z którymi Apache są stworzone. To jest więc świetny ruch" - ocenia Townsend. "To potwierdza, że Polska może wkrótce mieć najsilniejsze wojsko w Sojuszu poza Stanami Zjednoczonymi" - dodaje.
Ekspert uważa, że postawa Polski w sprawie podejścia do obronności mocno odstaje od tej, prezentowanej przez władze Niemiec, które - jak podał portal Politico - w ostatniej chwili wycofały się ze zobowiązania do wydawania 2 proc. PKB na obronę w projekcie budżetu.
"To jest po prostu kolejny dowód na to, że Polska robi to, co należy. Wie, że jest na linii frontu i w pierwszej kolejności liczy na siebie, a nie na sam fakt, że jest w NATO. Wie, że jest odpowiedzialna za swoją obronę i że musi inwestować wystarczająco dużo, by Rosjanie trzymali się z dala" - mówi rozmówca PAP.
Jak dodaje, doniesienia z Niemiec są bardzo rozczarowujące i jeśli rzeczywiście Berlin będzie się dalej opierać przed wypełnianiem zobowiązań NATO, mocno wpłynie to na jego reputację jako sojusznika.
"Zastanawiam się, czy oni nie mają wstydu? Jeśli liczą na to, że to nie zostanie zauważone w Waszyngtonie i wytknięte, to się mylą. Tym bardziej, że po zapowiedziach Scholza o +zeitenwende+, wycofanie się z tego teraz wygląda na zwodzenie" - ocenia Townsend.
Zauważa przy tym, że taka postawa idzie na przekór obaw wyrażanych w Niemczech na temat tego, czy na Ameryce można polegać w perspektywie możliwej prezydentury Donalda Trumpa. Jak przyznaje, choć Trump może chcieć dokonać radykalnych ruchów, a nawet próbować wyjść z NATO, to powinno to tylko dodatkowo zmotywować Berlin do wzięcia odpowiedzialności za swoją obronę.
"To z pewnością tylko zwiększyłoby prawdopodobieństwo, że Niemcy byłby obiektem gniewu i wrogości Trumpa. Więc jeśli rzeczywiście tego się obawiają, powinni zacząć wydawać dużo pieniędzy, bo nie byłbym zaskoczony, gdyby - jeśli nie wycofałby Ameryki z NATO - zredukowałby nasze zaangażowanie w Europie" - analizuje ekspert.