Jan Paweł II nauczył mnie, jak się żyje i jak się umiera – mówi Franco Bucarelli w rozmowie z Joanną Bątkiewicz-Brożek
Franco Bucarelli – włoski dziennikarz, watykanista, który poznał pięciu papieży – od Jana XXIII do Benedykta XVI. Żaden z poprzednich papieży nie pracował fizycznie, nie dotknął okrucieństwa wojny, jako dziecko nie przeżył utraty bliskich.
Joanna Bątkiewicz-Brożek: Zacznijmy od końca, od Twojego ostatniego spotkania z Janem Pawłem II...
Franco Bucarelli: – Było to półtora miesiąca przed jego śmiercią, chciałem się pożegnać. Papież nie zapytał jak zawsze: „Jak się ma mój przyjaciel neapolitańczyk?”. Próbował coś powiedzieć, ale się nie udało. Nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa. Papież położył dłoń na moim ramieniu, jakby w geście błogosławieństwa. Wychodząc, wycofywałem się tyłem, papież odprowadził mnie spojrzeniem. Jak taśma filmowa przewijały się nasze spotkania. Szczególnie to na mojej rodzinnej wyspie Ischii, kiedy przywitaliśmy papieża z trzymetrowym tortem! Wiedzieliśmy, że lubi słodycze, dlatego kiedy przyjeżdżałem do Polski jako korespondent, wstępowałem do Wadowic po kremówki dla niego.
W ciągu pierwszych 8 lat pontyfikatu Jana Pawła II do Watykanu wpłynęło ponad dwa tysiące próśb o wywiad z papieżem. Wszystkie odrzucano. Aż wreszcie 15 marca 1987 r. papież udzielił wywiadu, a szczęśliwcem byłeś Ty? Jak to się stało?
– Zaczynałem pracę dla nowo otwartej telewizji Mediaset. Dzisiejszy premier Silvio Berlusconi, właściciel stacji, wezwał mnie i mówi: „Franco, skoro zrobiłeś wywiad z ojcem Pio i trzema poprzednimi papieżami, czas na Jana Pawła II”. To było polecenie graniczące z cudem. Wpadłem na pomysł, by nakręcić film o papieskich wizytach we włoskich parafiach. Wszyscy koncentrowali się na podróżach po świecie, tymczasem Jan Paweł II każdej niedzieli udawał się do jednej rzymskiej parafii. I tak jeździłem za nim przez siedem tygodni. Papież oswoił się z moją obecnością. Wreszcie zadzwonił sekretarz papieski bp Kapungo: „Papież chce z tobą porozmawiać wieczorem, w parafii Santa Maria Maddalenia dei Pazzi”. Rozmawiałem w telewizji, żeby mi przysłali dobrego operatora. A przybiegł początkujący. Pyta, co robimy, a ja na to, że wywiad z papieżem. Popatrzył na mnie jak na wariata. I nagle otwarły się drzwi jadalni, gdzie papież skończył kolację, i stanął w nich biskup w bieli. Po czym rozległ się potężny huk: mój operator zemdlał. Zanim go ocucili, jego asystent chwycił kamerę. Rozmowa trwała 20 min, a papież cały czas trzymał mnie pod rękę. Spotykam często tego operatora, zawsze patrzy na mnie z przerażeniem i, moim zdaniem, do dzisiaj nie otrząsnął się z szoku.
Wieść przedostała się w świat lotem błyskawicy. Jak zareagowali koledzy?
– Ponad 200 redakcji wystosowało oficjalny protest do Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej. Ale koledzy to nic w porównaniu z tym, co kilka minut po wywiadzie działo się w Watykanie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek