Sierpień to czas żniw. Także dla filmów historycznych. Doroczne dożynki tej branży odbywają się w Zamościu, zawsze po święcie Matki Boskiej Zielnej.
Na festiwal „Zamojskie spotkania z historią” warto oczywiście przyjeżdżać, ale kto nie może, powinien koniecznie sprawdzić, jak wyglądają tegoroczne plony. Które filmy najbardziej się udały, jakie są nowe trendy, co trzeba nadrobić (w oglądaniu) jesienią. Na pewno dokumenty historyczne stały się jeszcze bardziej… filmowe. Widać to było już od otwierającej festiwal, oryginalnej animacji „Powstali 1863”, wyprodukowanej przez Muzeum Historii Polski. Ale nowe technologie obecne są już właściwie w każdej produkcji dokumentalnej. Skoro można dziś dokonywać prawdziwych cudów ze starymi fotografiami, a tam, gdzie artefaktów brak, posługiwać się właśnie animacją czy wręcz kreować wirtualną rzeczywistość – to przed dokumentem historycznym otwierają się nieograniczone możliwości. Bez zmian pozostaje warunek główny – fascynujący bohater albo ciekawa, intrygująca opowieść. No i wyobraźnia twórców. Jak w filmie „Dziwak? Interpretacje” (tvp.vod), pokazującym Cypriana Kamila Norwida, jakiego nie znaliśmy, w niezwykły, momentami szalony sposób. Z pewnością dostosowany do wrażliwości odbiorców funkcjonujących na co dzień w szalonej obrazkowej rzeczywistości. Widać, że dokumentaliści szukają także młodego, ciekawego historii widza. Dobry temat zawsze się obroni, ale forma coraz więcej znaczy. Może dlatego w tym roku w Zamościu szczególnie dużo miejsca i czasu poświęcono montażystom – ludziom, dzięki którym film dobrze się ogląda. Nagrodę specjalną otrzymała Milenia Fiedler, wybitna montażystka (to profesja mocno sfeminizowana), na co dzień kierująca łódzką szkołą filmową. Spod jej ręki wyszło ponad 200 znakomitych filmów fabularnych i dokumentalnych, o czym pewnie mało kto wie, znając tylko nazwiska reżyserów. Skoro jednak mowa o festiwalu, nie można pominąć filmu, który wygrał. „Mulier fortis. Kobieta mężna”. To opowieść o Zofii Kossak-Szczuckiej (tvp.vod), w której jest właśnie to, czego widz oczekuje. Przede wszystkim niezwykła bohaterka, wciąż nie do końca poznana, może wręcz niesłusznie zapomniana. Świetni przewodnicy po jej biografii (Joanna Jurgała-Jureczka), piękne krajobrazy, wiele nieznanych szerzej zdjęć i archiwaliów. No i montaż, który sprawia, że wszystkie te elementy budują niezbędną w filmie dramaturgię. Gratulacje dla całej ekipy twórców, z reżyserem Adamem Kraśnickim na czele.•
Piotr Legutko