Pielgrzymka do Mongolii pokazuje determinację Franciszka, by odwiedzać najbardziej zapomniane zakątki globu – po to, by służyć nawet garstce żyjących tam wiernych. W naznaczonym wojnami świecie będzie miała również znaczenie geopolityczne, ponieważ kraj ten graniczy z Chinami i Rosją.
Jesteśmy maleńkim, ale żywym Kościołem. Papież będzie mógł zobaczyć, jak bardzo rozwinęliśmy się w ciągu ostatnich dwóch dekad – mówi prefekt apostolski w Ułan Bator, którego przed rokiem Franciszek mianował kardynałem. – Zarówno moja nominacja, jak i obecna wizyta świadczą o docenieniu naszej wspólnoty, która żyje na prawdziwych peryferiach – podkreśla kard. Giorgio Marengo. Zauważa, że przybycie papieża chyba do najmniej licznego Kościoła na świecie jest wyrazem jego troski o zapomnianych i często niedostrzeganych. Włoski misjonarz przyjechał do Mongolii w 2001 roku, tuż po święceniach kapłańskich. Był pierwszym zakonnikiem z Instytutu Misjonarzy Matki Bożej Pocieszenia na tej ziemi spragnionej Boga po dekadach komunistycznego ateizmu. – Nasz Kościół liczy 1500 wiernych, a przecież zupełnie niedawno lokalni mieszkańcy patrzyli, jak rozstawialiśmy tradycyjne namioty na pierwsze kaplice i uczyliśmy się modlitw po mongolsku – mówi. Podkreśla, że spotkanie z Franciszkiem będzie nie tylko dla miejscowych katolików ważnym wydarzeniem. – To przyniesie nadzieję dla narodu, który cierpiał przez 70 lat twardego reżimu komunistycznego, czego skutki w społeczeństwie wciąż są widoczne – zaznacza prefekt apostolski w Ułan Bator.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska