Warszawska prokuratura okręgowa umorzyła sprawy siedmiu medialnych przecieków ze śledztwa smoleńskiego. We wszystkich wypadkach podstawą jest znikoma szkodliwość społeczna czynów dziennikarzy - powiedziała PAP we wtorek rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska.
"Cywilny" prokurator uznał, że media - jako instytucje służące społeczeństwu - mają obowiązek zajmować się sprawami budzącymi zainteresowanie opinii publicznej, a publikując materiały ze śledztwa smoleńskiego - nawet bez zgody prowadzących postępowanie - nie naraziły na szwank dobra tego śledztwa. "Potwierdzili to przesłuchani przez nas prokuratorzy wojskowi" - powiedziała PAP Lewandowska uzasadniając stwierdzenie przez prokuraturę braku społecznej szkodliwości czynów dziennikarzy.
O pierwszych dwóch umorzeniach śledztw "przeciekowych", prowadzonych z zawiadomienia Wojskowej Prokuratury Okręgowej (WPO) w Warszawie, napisała we wtorek "Gazeta Wyborcza".
PAP dowiedziała się, że umorzono jeszcze jedno śledztwo dotyczące łącznie pięciu zawiadomień, jakie z głównej sprawy wydzieliła Wojskowa Prokuratura Okręgowa. "Cywilna" prokuratura połączyła je w jedną sprawę i umorzyła przed świętami. Według prok. Lewandowskiej, wszystkie umorzenia są prawomocne. Chodzi o ujawnienie informacji ze śledztwa: trzech dokonanych na stronach internetowych "Naszego Dziennika", jednego z portalu tvn24.pl (pod tytułem "Nie obejrzeli lotniska, i tak chcieli tam lądować", z zeznaniami pracowników ambasady RP w Moskwie) oraz jednego przypadku użycia protokołów zeznań świadków do multimedialnej prezentacji pokazanej 7 grudnia 2010 r. w Brukseli, gdy europarlamentarzyści PiS chcieli zainteresować międzynarodową opinię publiczną sprawą katastrofy smoleńskiej.
"Nasz Dziennik" na stronach internetowych w artykule "Zniknęła próbka ciała prezydenta" ujawnił fragment protokołów niezgodności stwierdzonych przez Instytut Ekspertyz Sądowych przy przejęciu dowodów rzeczowych. W innej publikacji pt. "Tupolew ściął brzozę bez utraty skrzydła" ujawniono fragment protokołu zeznań naocznego świadka katastrofy. Trzecia z publikacji "Naszego Dziennika", pod tytułem "MON zlekceważyło alarm specpułku", ujawniła fragment protokołu z posiedzenia instytucji ds. bezpieczeństwa lotów Sił Powietrznych RP.
Wcześniej "GW" podała, że pierwsze śledztwo i umorzenie (z 20 kwietnia) dotyczy ujawnienia przez Macieja Dudę z portalu tvn24.pl fragmentów ekspertyzy z identyfikacji ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. dokonanej przez biegłego z rosyjskiego Centrum Ekspertyz Sądowo-Medycznych. Drugie umorzenie dotyczy publikacji "Wprost" z listopada 2010 r. pt. "Prawda o Smoleńsku". Były to fragmenty wydanej wiosną książki Michała Krzymowskiego i Marcina Dzierżanowskiego napisanej na podstawie 57 tomów akt śledztwa smoleńskiego.
"Wprost" przedrukowało fotokopie kilku dokumentów i fragmenty zeznań; jak obliczyła prokuratura - ponad 30 świadków, głównie pilotów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, wdów po członkach załogi, wojskowych, posłów. Przedstawiono też stenogram rozmowy oficera Centrum Operacji Powietrznych z dyżurnym Centrum Meteorologii. Oficerowie nie wiedzieli jeszcze, że doszło do katastrofy i rozmawiali o przekierowaniu samolotu na lotnisko zapasowe.
WPO od sierpnia 2010 r. wyłączała materiał i wysyłała prokuraturze "cywilnej" zawiadomienia o publikacji materiałów ze śledztwa bez zgody prowadzących postępowanie - za co grozi kara więzienia. Wydział śledczy Prokuratury Okręgowej w Warszawie zebrał te ponad 20 zawiadomień i połączył w kilka śledztw. Umorzono trzy pierwsze. Prokuratura ujawnia, że trwają jeszcze co najmniej trzy takie postępowania.