Dlaczego ta noc różni się od wszystkich innych nocy? – pytali żydzi w czasie Paschy. My zapytaliśmy o to ks. prof. Grzegorza Rysia.
Marcin Jakimowicz: Dlaczego tuż po Zmartwychwstaniu czuwająca jak pies przy grobie Maria Magdalena myli Jezusa z ogrodnikiem, a uczniowie idący do Emaus przekonują, że jest „jedynym, który nie wie”?
Ks. Grzegorz Ryś: – Trzeba pamiętać o tym, że wzrok w Piśmie Świętym jest zawsze znakiem wiary. To nam pokazuje jasno, że Zmartwychwstanie jest ścisłą prawdą wiary. Podkreśla to jeszcze mocniej symbolika nocy: Chrystus, zmartwychwstał, gdy „jeszcze było ciemno”. Zmartwychwstania nikt nie widział. Chrystus zmartwychwstając, nie wchodzi w to samo życie, co poprzednio. Wchodzi w życie Boga. Zmartwychwstanie nie jest takim wydarzeniem jak na przykład wskrzeszenie Łazarza, córki Jaira czy młodzieńca z Nain. Byłaby to oczywista oczywistość: można było z nimi pogadać, dotknąć, nakarmić. Jezus też pozwala się dotknąć i nakarmić, ale On żyje już życiem Boga, czyli życiem wiecznym. To można przyjąć tylko wiarą.
Czy zdarzyło się Księdzu Profesorowi minąć człowieka, doświadczenie, wydarzenie i dopiero po pewnym czasie złapać się za głowę: przecież tam był Pan!
– Ile razy przechodzimy przez doświadczenie pasyjne, czyli doświadczenie krzyża, Boga widzimy zawsze po czasie. Nigdy nie widzi się Go w tym momencie. Trzeba odczekać. Rozpoznaje się Go później. Mocno zderzyłem się z prawdą o Zmartwychwstaniu w czasie pierwszej pielgrzymki do Ziemi Świętej. Spędzałem długie godziny w Grobie Pańskim w takim bezradnym poczuciu, że niczego nie odkrywam. Przyleciałem kawał drogi do najważniejszego miejsca na ziemi i… nic. Cisza, pustka. Przynajmniej tak mi się zdawało. I wówczas przeczytałem Ewangelię: „Czemu szukasz żywego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj!”.
Trudno nam uwierzyć na słowo. Przed Całunem w Turynie ustawiały się dłuuugie kolejki. Ludzie zapisywali się pół roku wcześniej. Coraz większe tłumy zjeżdżają do Manoppello. Musimy dotknąć kawałka szmatki, mieć w ręce dowód?
– To, że ktoś dotknie Całunu czy Chusty w Manoppello, nie da mu tej wiary, do której wzywa nas Jezus w Ewangelii. Bo ta wiara jest zawierzeniem Bogu na słowo. W ciemno. Każdy z nas chciałby wiedzieć, jak było z tym Zmartwychwstaniem. A to nie jest istotne, jak to było. Ważne jest to, co to znaczy dla mnie. Czy ja doświadczam Chrystusa żyjącego we mnie. To naprawdę znaczy więcej niż stwierdzenie przed Całunem: „Wierzę, że Jezus wstał z grobu”. No dobrze, a co dalej? Czy za tym idzie zawierzenie Jezusowi „na słowo” w to, że ci, którzy płaczą, są ubodzy, prześladowani, cisi, są błogosławieni, czyli szczęśliwi? Że to Boży pomysł na szczęście? Gdybyśmy potrzebowali wiedzieć, w jaki sposób Jezus zmartwychwstał, to On by nam o tym powiedział. Widoczne to nie jest aż tak ważne.
Dlaczego Maria Magdalena słyszy w ogrodzie „Noli me tangere” – Nie zatrzymuj mnie. Czy człowiek ma moc zatrzymania samego Boga?
– Słyszy dosłownie „Nie dotykaj mnie”. Może to są słowa „Nie zatrzymuj mnie” z dopiskiem „dla siebie”? Może brzmiały one tak: „Idź, jesteś posłana. Biegnij do uczniów”. Nie chodzi teraz o to, by rozkoszować się przeżywaniem wiary, tylko biec z nowiną do innych.
Nawet jeśli nie uwierzą?
– Nawet jeśli nie uwierzą. Ta historia świetnie pokazuje, że przekaz wiary w Kościele nie dokonuje się tylko w jedną stronę. To nie jest tak, że po jednej stronie są tylko apostołowie, którzy głoszą, a po drugiej owieczki, które pokornie słuchają. To działa w obie strony. Nie ma wiary apostołów bez wiary owiec.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz