Nicnierobienie

To strata czasu! I o to właśnie chodzi. 

1. „W pracę i na ulicę, gdy idziesz lub wracasz sam albo jedziesz z ludźmi środkiem lokomocji, w zgiełk miasta, wszędzie wnoś ze sobą tajemnicę wewnętrznej ciszy” – wedle tej reguły żyją Monastyczne Wspólnoty Jerozolimskie. Tak samo gorliwie modlą się w pustym i pełnym kościele przy Łazienkowskiej. „Czy lubiłem tracić czas? Bardzo – opowiadał mi Pierre Marie Delfieux - Przebywałem dwa lata na pustyni, gdzie miałem jedynie Pismo Święte i Eucharystię. Tracenie czasu dla Boga…. Czy może być coś piękniejszego?” 

2. „Najlepsza część mojego dziennika to ta, która nie została napisana, ponieważ byłaby o tym, co się nie dzieje” – pisał Thomas Merton. „Najważniejsze są te chwile kiedy nic się nie dzieje. To przestrzenie gdzie my jesteśmy dla Boga, a On dla nas” – opowiadał o trapiście jego współbrat o. Pennington.

3. Praktyczni do bólu Niemcy zadają im pytania: „Po co się modlicie? Co z tego macie?”. A Johannes Hartl założyciel Domu Modlitwy w Augsburgu odpowiada: „Nic. Interesuje nas tylko Bóg i Jego miłość. Nic więcej. On nas nie chce «po coś». Jeśli wszystko musi być wykorzystane po «coś», traci swe prawdziwe znaczenie. Jaki jest użytek z piękna? Ono jest piękne same w sobie. Jak pocałunek, jak miłość, jak modlitwa. Ludzie pytają: «Twoim zawodem jest… rozmawianie z Bogiem?», «Tak». «A co to daje?». «Nic. Nic to nikomu nie da. I właśnie dlatego da wszystkim… wszystko, czego potrzeba». Czy nasza modlitwa nie ma być przestrzenią, której nie musimy, jak chce świat, mierzyć poziomem produktywności czy efektywności? Ona nie ma się nam opłacać. Ma być wyrazem czystej miłości. Modlitwa jest bezużyteczna i właśnie dlatego jest piękna. Zakony kontemplacyjne zawsze były dla świata solą w oku. Zamykać się w klasztorze na jakiejś pustyni, po to by «jedynie» śpiewać psalmy? To nie ma najmniejszego sensu. Jeżeli Boga nie ma, rzeczywiście wszystko to jest bez sensu. «Zmarnowanie» życia na modlitwę (tak robili zakonnicy w XIII wieku i nasi młodzi w Augsburgu) jest dla świata świadectwem. Jest jak pocałunek”.

4. O. Daniel Ange zapytany przeze mnie o istotę relacji z Bogiem odparował: „To tracenie czasu dla Boga. Zobacz, siedzimy sobie przy stole, a Jezus jest między nami. Słyszymy często, że trzeba wykonywać jakieś gwałtowne ruchy, wychodzić ze strefy komfortu, a przecież wejście w Jego obecność to najprostsza rzecz na świecie. Wystarczy z miłością wypowiedzieć Jego imię. To konkretyzuje Jego obecność. Gdy wypowiadam imię Jezusa, słowo staje się ciałem. Trwam w Jego obecności. Niewielu jednak zwraca na Niego uwagę”.

5. „W Królestwie Bożym chodzi o przyjmowanie, nie osiąganie. Nasza aktywność dla Boga ma płynąć z naszej intymności z Nim” – bez owijania w bawełnę opowiada Leif Hetland odważnie ewangelizujący w… Pakistanie. Norweg opowiada, że najcięższą walkę stacza nie na stadionowej scenie, pod którą faluje wielotysięczny tłum wyznawców islamu (zdarzało się, że grożono mu bronią!), ale w… zaciszu hotelowego pokoju.

6. „Może się wydać dziwne, że zachęcam ludzi jednocześnie do zapamiętałego szukania Boga i do odpoczynku. Jednak właśnie unikalne połączenie tych dwóch zachowań definiuje wyzwanie, jakie stoi przed nami. To jest odpoczynek, który szuka – opowiada Bill Johnson - To, co Bóg zrobił dla mnie, wykracza poza moje najśmielsze marzenia. Z jednej strony mógłbym w tym miejscu żyć z Bogiem na zawsze, ponieważ On w pełni mnie zaspokaja, jednak przebywanie z Nim pobudza marzenia i uczucia, które nie pozwalają mi na bezruch. Stawka jest bardzo wysoka. Żyję dla czegoś więcej! Kocham przywilej spędzania czasu z Bogiem – im więcej, tym lepiej. Trwanie w milczeniu przed Nim jest często niedoceniane przez tych, którzy lubią w modlitwie dokonać czegoś dla Króla i Jego Królestwa. U mnie to wygląda tak: w środku dnia pracy poświęcam kilka minut dla Jego przyjemności. Staję przez Panem i mówię na przykład: «Boże, jestem tutaj, ale o nic nie będę prosić i nic dla Ciebie nie zrobię. Będę tutaj po prostu siedział jako obiekt Twojej miłości i pozwolę, abyś mnie kochał».

7. „Modlitwa nie jest przygotowaniem do bitwy. Modlitwa jest bitwą!" – wyznawał Brat Andrew (Anne Van der Bijl), założyciel Open Doors, który w sprytnie ukrytych schowkach swego legendarnego Volkswagena „Garbusa” przewoził za Żelazną Kurtynę tysiące Biblii.
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz