Żona Andrzeja Poczobuta, dziennikarza "Gazety Wyborczej" i działacza nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi dostała od męża pierwszy list z aresztu, gdzie przebywa on z powodu zarzutów o znieważenie prezydenta Alaksandra Łukaszenki.
Jak powiedziała PAP w środę Aksana Poczobut, list wysłany 13 kwietnia otrzymała 19 kwietnia. Dziennikarz pisze w nim o sprawach osobistych, przekazuje, że u niego wszystko jest dobrze, na tyle na ile jest to możliwe. Aksana Poczobut zwróciła się w poniedziałek do prowadzącego śledztwo z prośbą o widzenie z mężem.
Poczobut został zatrzymany 6 kwietnia. Ma spędzić w areszcie w Grodnie co najmniej dwa miesiące. Prokuratura obwodu grodzieńskiego postawiła mu zarzuty o znieważenie prezydenta Białorusi, za co maksymalna kara wynosi do dwóch lat pozbawienia wolności. Poczobut jest też podejrzany w sprawie o zniesławienie głowy państwa, za co najwyższa możliwa kara to cztery lata więzienia.
Sprawa o znieważenie dotyczy ośmiu artykułów Poczobuta w "Gazecie Wyborczej", jednego na opozycyjnym portalu internetowym Biełorusskij Partizan i jednego na prywatnym blogu.
Organizacja obrony praw człowieka Amnesty International uznała dziennikarza "GW" za więźnia sumienia.
Działacz Związku Polaków był w minionych miesiącach trzykrotnie sądzony za udział w demonstracji opozycji 19 grudnia w Mińsku. Najpierw sąd nie wydał wyroku, potem orzekł karę grzywny, a po apelacji prokuratury - karę 15 dni aresztu. Poczobut argumentował, że na demonstracji był jako dziennikarz "GW". Po odbyciu kary wyszedł z aresztu 25 lutego.