Nieznani sprawcy zniszczyli dwukrotnie, za drugim razem doszczętnie, prezentowaną w Białymstoku plenerową wystawę promującą polskie prawosławie, a dotyczącą kultu Matki Boskiej Ostrobramskiej w Atenach. Sprawców szuka policja. Organizatorzy chcą wystawę otworzyć ponownie.
Otwarta w Białymstoku niespełna tydzień temu wystawa "Szlakiem Ostrobramskiej - tam, gdzie w Atenach bije polskie serce", składała się z kilkunastu plansz ze zdjęciami. Jak pisali o niej sami organizatorzy z Fundacji Hagia Marina, treść nawiązywała do tradycji i blisko 30-letniej współpracy polsko-greckiej, które rozwinęły się w stolicy Grecji; wystawa pokazywała też polskie prawosławne akcenty w Atenach, gdzie czczona jest Ostrobramska Ikona Matki Bożej.
Wystawa prezentowana była w Alei Bluesa - to pasaż w centrum miasta, łączący ulicę Legionową z Rynkiem Kościuszki. Niedługo po otwarciu została zdewastowana po raz pierwszy, ale udało się ją uzupełnić i była prezentowana dalej. W nocy z czwartku na piątek zniszczono ją po raz drugi, tym razem doszczętnie.
Organizatorem wystawy jest Fundacja Hagia Marina, przy wsparciu finansowym polskiego MSZ w ramach programu "Dyplomacja Publiczna 2023"; fundacja współpracowała też m.in. z władzami Supraśla, gdzie - zanim trafiła do Białegostoku - wystawa była pokazywana od drugiej połowy czerwca.
W sobotę w Alei Bluesa stały puste stelaże po fotogramach, a organizatorzy wystawy zorganizowali konferencję prasową. "Jest to niepokojące, że akurat wystawa o takiej tematyce spotkała się z podwójnym aktem wandalizmu" - mówił prezes Fundacji Hagia Marina Patryk Panasiuk. Ocenił, że przynajmniej za drugim razem musiało to być kilka osób.
Zwracał uwagę, że przed rokiem inna ekspozycja o tematyce prawosławnej, również przygotowana przez fundację, bez zakłóceń była prezentowana w tej samej lokalizacji przez trzy tygodnie. "Wykorzystamy wszystkie możliwości prawne, jakie nam przysługują, by ustalić sprawców, co jest połową sukcesu, bo jeszcze musimy ustalić ich motywy oraz ewentualny udział osób trzecich" - mówił Panasiuk.
"Nie chcemy, by było przyzwolenie na nienawiść w naszym mieście, które słynie z wielokulturowości i wielowyznaniowości oraz wieloetniczności. Nie zgadzamy się na to i chcemy zaapelować też do innych środowisk, by potępiły ten akt i po prostu byśmy uważali na siebie" - dodał.
Burmistrz Supraśla Radosław Dobrowolski ocenił, że dwukrotne zniszczenie wystawy może mieć związek z "elementami tej wojny hybrydowej, którą widzimy na polskiej granicy w okolicy Białegostoku, Krynek, Sokółki". Podkreślał, że wystawa pokazywała prawosławie związane z dawną metropolią kijowską.
Mówił, że w ramach "wojny hybrydowej" widać chęć "zawłaszczenia dziedzictwa Cerkwi RP przez Moskwę". "Ta wystawa prezentująca polskie, litewskie oblicze prawosławia była w kontrze do tego, co reprezentuje Moskwa i +ruski mir+" - dodał burmistrz Supraśla. "To bolszewizm w czystej postaci" - mówił o zniszczeniu wystawy.
W piątek w mediach społecznościowych prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski nazwał zdewastowanie tej wystawy "niedopuszczalnym skandalem". "Nie ma na to naszej zgody. Miejski monitoring zarejestrował moment zniszczenia a białostocka Straż Miejska zabezpieczyła materiał. Komenda miejska policji w Białymstoku może liczyć na nasze pełne wsparcie. Wierzę, że sprawcy tego czynu zostaną wykryci i adekwatnie ukarani" - napisał na Twitterze.
Panasiuk zapowiedział, że zwróci się do prezydenta Białegostoku o możliwość ponownego otwarcia wystawy jesienią na Rynku Kościuszki, czyli w miejscu eksponowanym, w samym centrum miasta. "Po to, żeby pokazać, że nie boimy się, nie damy się zastraszyć wandalom czy chuliganom oraz naszym ewentualnym oponentom" - mówił dziennikarzom.
Pytany o ewentualne nieprzychylne komentarze czy może nawet groźby np. w mediach społecznościowych dodał, że nie dotyczyły one samej ekspozycji, ale zdarzały się takie dotyczące działalności fundacji. Mówił o "fali hejtu, jaka się wylała na fundację, w związku z tym, że proponuje inną wizję prawosławia, która nie jest wizją rosyjską".