Pięcioro spośród 11 rannych Polaków w wypadku polskiego autokaru w liniowego w Niemczech opuściło już szpitale - poinformowała w sobotę PAP Anna Łukasik-Kuenne z wydziału konsularnego ambasady RP w Berlinie.
"Stan pięciu poszkodowanych był na tyle dobry, że pozwolił na wypisanie ich ze szpitali" - powiedziała Łukasik-Kuenne. Dodała, że obrażenia pozostałych sześciu osób rannych, które pozostały w szpitalach, nie są bardzo ciężkie. Osoby te pozostają w kontakcie z rodzinami.
14 pasażerów, którzy nie zostali ranni w wypadku kontynuuje podróż zastępczym autokarem, podstawionym przez przewoźnika. Według konsul dwie osoby wyraziły chęć powrotu do Polski i czekają na transport. Wysłano po nich z Polski dwa samochody.
Do wypadku polskiego autokaru liniowego doszło około godz. 1.50 w nocy z piątku na sobotę na autostradzie A4 za Chemnitz w kierunku Erfurtu, tuż za zjazdem Hohenstein-Ernstthal.
Jak poinformowała policja w Chemnitz, z niewyjaśnionych przyczyn 57-letni kierowca autokaru, jadącego w kierunku Erfurtu, zjechał z pasa jezdni na prawo, po czym pojazd wpadł do rowu i przewrócił się na bok. Według informacji polskiej placówki w Berlinie, nie było innego uczestnika tego wypadku.
W autobusie znajdowało się 23 pasażerów oraz dwóch kierowców. Wszystkimi pasażerami autokaru zajęły się służby ratunkowe. Jedenastu ciężej rannych przetransportowano do okolicznych szpitali. Lżej ranni zostali zbadani przez lekarza pogotowia.
Według wicedyrektora do spraw sprzedaży spółki Eurolines-Polska, w barwach której jechał autokar, Krzysztofa Stępnia, na liście pasażerów licencjonowanej linii z Polski południowej do Stuttgartu były 24 osoby. Nie wiadomo jednak, czy wszystkie wsiadły do autokaru - zweryfikowaną listę pasażerów zatrzymała niemiecka policja.
Autokar należał do firmy Beta-Bus z Krakowa, był podnajęty do obsługi tego kursu przez jednego z udziałowców spółki Eurolines-Polska - podwrocławską firmę Sokół. Autokar jechał linią noszącą oznaczenia T-570(B-120) obsługiwaną w kooperacji przez firmy Eurolines-Polska oraz Eurotrans-Eurobus z Lublińca.
Autokar, który uległ wypadkowi, rozpoczął kurs w Katowicach, zabierając po drodze pasażerów z kolejnych śląskich miast. W Gliwicach wsiadła do niego większa grupa osób dowiezionych tam w ramach tzw. połączenia antenowego z Przeworska, Krosna, Jasła, Gorlic i Krakowa.
Stępień wyjaśnił, że spółka Eurolines-Polska sprzedała tylko kilka biletów na ten kurs. Inni podróżni mieli bilety firm Eurobus i niemieckiej spółki Eurolines. Większość pasażerów zmierzała do Frankfurtu i Mannheim.
Z informacji Stępnia wynika, że w wypadku żaden z pasażerów nie odniósł poważnych obrażeń. 13 osób wyszło z przewróconego autokaru bez jakichkolwiek szkód.
"Dość wyostrzone były te informacje o stanie ciężkim rannych, ponieważ jak zapewniał właściciel autokaru, wszyscy pasażerowie wyszli z niego o własnych siłach - ok. 13 osób bez szwanku w ogóle, pozostali - ze stłuczeniami, obiciami przy kontakcie ze szkłem. Trzy osoby - wyszły z autokaru również o własnych siłach lecz przy pomocy innych" - relacjonował Stępień.
Według niego, na miejsce po wypadku podstawiono dotąd dwa autokary - jeden, którym kilkunastu najlżej poszkodowanych pasażerów jeszcze rano - po dostarczeniu bagaży - miało kontynuować podróż oraz drugi autokar liniowy, który jechał równoległym połączeniem i zaoferował przejęcie pasażerów.
Przed południem na miejsce miał dojechać jeszcze jeden autokar, który planowo miał potem wrócić do Polski. Wiadomo jednak, że m.in. po dwie osoby na miejsce miała przyjechać rodzina, dwie inne zdecydowały się wrócić do Polski na własny koszt.
Przed południem na miejsce mieli dojechać też przedstawiciele właściciela autokaru, firmy Beta-Bus. Wcześniej, do wyciągnięcia rozbitego pojazdu z rowu potrzebny był ciężki sprzęt, akcja trwała kilka godzin. Ruch na autostradzie w kierunku Erfurtu ograniczono w tym czasie do jednego pasa.