Prezydent Bronisław Komorowski uważa, że jeżeli ktoś wierzy, iż można środowisko gromadzące się przed Pałacem Prezydenckim i domagające się pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej, czymkolwiek usatysfakcjonować, to jest w błędzie.
Komorowski, który był w piątek gościem programu "Piaskiem po oczach" w TVN24 powiedział, że ze spokojem patrzy na pojawiające się pomysły upamiętnia ofiar katastrofy smoleńskiej, natomiast - jak podkreślił - bardzo niepokoi go to wszystko, co towarzyszy atmosferze upamiętnienia. "Przecież tego samego dnia, kiedy przedstawiono propozycję pomnika światła jednocześnie już działacze PiS-u mówili: 'to nie wystarczy, żądamy więcej'" - powiedział prezydent. Zaznaczył, że dzisiaj mówi się o budowie przed Pałacem Prezydenckim pomnika światła, a jednocześnie na Krakowskim Przedmieściu stoi "namiot pełen nienawiści". "Jeżeli ktokolwiek wierzy, że można to środowisko czymkolwiek usatysfakcjonować i uspokoić, to jest w błędzie" - powiedział Komorowski.
Pytany, czy jest przeciwny budowie pomnika przed Pałacem Prezydenckim Komorowski stwierdził, że kwestię tę pozostawia mieszkańcom stolicy. "To jest kwestia mieszkańców Warszawy, a z dotychczasowych badań wynika, że mieszkańcy Warszawy mają już mocno dosyć tego sporu o pomnik i dosyć nieufnie traktują wszelkie zapowiedzi, że cokolwiek może zakończyć ten spór" - dodał.
Zdaniem Komorowskiego "jest coś w mądrości Hiszpanów", którzy postanowili uczcić ofiary swoich wielkich dramatów, jak chociażby ataku terrorystycznego na metro w Madrycie, dopiero po pięciu latach od wydarzenia. "Może po pięciu latach emocje są takie same, ale jakiś jest dystans i można odróżnić, co jest ważne, od tego, co jest mniej istotne" - powiedział prezydent.
W jego ocenie para prezydencka Lech i Maria Kaczyńscy, poprzez pochowanie na Wawelu, została upamiętniona w najgodniejszy możliwy sposób. "Pomnikiem wspaniałym, który stawiało się do tej pory tylko królom albo równym królom jest Katedra Wawelska. Miejsc upamiętnienia Lecha Kaczyńskiego jest wiele, ja sam takie miejsce stworzyłem w Pałacu Prezydenckim. W kaplicy prezydenckiej, gdzie jest upamiętniony pan prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka, są upamiętnieni wszyscy pracownicy kancelarii, którzy z nim zginęli łącznie z byłą szefową kancelarii panią Jolantą Szymanek-Deresz" - powiedział Komorowski.
Podkreślił, że państwo polskie zrobiło wszystko, co powinno zrobić w kwestii uszanowania i upamiętnienia ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu. "To się rzadko zdarza, żeby była tak długa żałoba, to się rzadko zdarza, żeby każda trumna była witana na lotnisku przez najwyższe czynniki władzy państwa polskiego, a tak było. Było wszystko albo jeszcze więcej" - mówił prezydent.
"To wszystko było niektórym ludziom za mało. Wszystko - jeśli nawet było wspaniałym przeżyciem tak jak np. wyjazd rodzin (ofiar) katastrofy smoleńskiej do Smoleńska razem z moją żoną - to i tak się stawało źródłem krytyki, agresji, niechęci. Nie próbujmy tego chować, bo to po prostu wyłazi w każdym momencie na wierzch" - powiedział Komorowski.