– Ci ludzie są niesamowicie dzielni, ale potrzebują naszej pomocy. Nie możemy przyzwyczaić się do wojny – mówi „Gościowi” kard. Konrad Krajewski, który wrócił właśnie z Chersonia. Była to jego szósta misja w imieniu papieża na ogarniętą wojną Ukrainę.
Papieski jałmużnik wyznaje, że myślał, iż widział już całe zło obecnej wojny – modląc się przy zbiorowych mogiłach w Buczy, będąc świadkiem ekshumacji w Iziumie czy odpowiadając na dramatyczne ubóstwo ludzi na przyfrontowych terenach Zaporoża. – Teraz doświadczyłem bezsensownego zła. Jadąc z Mikołajowa do Chersonia, cały czas słyszeliśmy odgłosy ostrzału w odległości kilometra od drogi, którą się poruszaliśmy. Zastanawiałem się, po co Rosjanie to robią, skoro tam już wszystko jest zrujnowane. To jest zemsta na narodzie ukraińskim. Przerażające – mówi jałmużnik. Patrząc na obecną sytuację, podkreśla jednak, że Pan Jezus zmartwychwstał i zwyciężył. – Wiem, że jestem po dobrej stronie i że dobro zwycięży. Inaczej bym tu nie przyjechał – twierdzi. Przypomina, że ludzie, których spotykał w ostatnich dniach, najpierw doświadczyli wielomiesięcznej okupacji ze strony Rosjan, a teraz cierpią z powodu celowego wysadzenia tamy, co spowodowało katastrofalną powódź. – Oni cierpią nieludzko i dziękują za każdy gest dobroci, miłości, za obecność. Pośród ogromnej tragedii dzieje się tam też wiele dobra – mówi prefekt Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia, która od początku wojny wysłała na Ukrainę 107 transportów z pomocą humanitarną. Najnowszego bilansu jeszcze nie ma, ale w 2022 roku ta dykasteria przeznaczyła 2,2 mln dolarów na pomoc Ukraińcom. – Możemy pomagać dzięki dzielnym ukraińskim kierowcom, którzy z narażeniem życia dostarczają dary swym rodakom, i tym wszystkim, którzy przekazują fundusze na charytatywne konto Ojca Świętego – mówi z wdzięcznością jałmużnik.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska