Jego wskazówki są duchowymi drogowskazami, które zupełnie się nie zestarzały!
Z Reguły św. Benedykta: „O pierwszym stopniu pokory mówimy wówczas, jeśli człowiek ma stale przed oczyma bojaźń Bożą i gorliwie się stara o niej nie zapominać. Człowiek powinien być przekonany, że Bóg z nieba patrzy nań zawsze i o każdej porze”. Dla jednych jego porady są duchowymi drogowskazami, które kompletnie się nie zestarzały, inni znają go dzięki… medalikowi. Nie jest on żadnym katolickim amuletem, ale skondensowaną formą benedyktyńskiej duchowości. Święty Benedykt (urodził się ok. 480 roku, miał siostrę bliźniaczkę – św. Scholastykę, zmarł w 547 roku) znany jest głównie jako założyciel zakonu benedyktyńskiego i autor jego Reguły. Św. Grzegorz Wielki (540–604) powiadał o nim, że od dziecka miał dojrzałość starca. „Był mąż, z łaski Bożej i z imienia Błogosławiony (Benedictus), którego życie przepełniała świętość” – tymi słowami rozpoczyna poświęconą mu II księgę swych „Dialogów”. Benedykt początkowo mieszkał w grocie w okolicach Subiaco, 72 km na wschód od Rzymu. Świętość życia pustelnika skłoniła mnichów z pobliskiego klasztoru do poproszenia go o to, by został ich opatem. Historia ta ma jednak dramatyczne zakończenie. Eremici, przestraszeni radykalizmem życia świętego, próbowali go… otruć. Zaskoczony postępowaniem współbraci Benedykt opuścił to miejsce. Budowę nowego klasztoru rozpoczął na Monte Cassino, od wyburzenia pogańskiej świątyni Jowisza i Apollina. Gdy zaczęli do niego ściągać kandydaci, spisał dla nich Regułę. „Czwarty stopień pokory: jeśli w sprawach trudnych i w przeciwnościach, a nawet doznając jakiejś krzywdy, zachowujemy w posłuszeństwie milczącą i świadomą cierpliwość, a znosząc wszystko, nie słabniemy i nie odchodzimy, gdyż Pismo mówi: »Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony«. (…) Siódmy stopień pokory: jeżeli mnich nie tylko ustami wyznaje, że jest najpodlejszy i najsłabszy ze wszystkich, lecz jest o tym również najgłębiej przekonany, upokarza się i mówi z Prorokiem: Ja zaś jestem robak, a nie człowiek” – pisał. „Benedykt daje nam prostą receptę na wdzięczność – trzeba się stać dobrym człowiekiem. I mówi bardzo dokładnie o tym, co trzeba robić w tym kierunku. Wkłada nam do ręki, tak jak je nazywa, narzędzia dobrych uczynków: nie zabijaj, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa, nie pożądaj i tak dalej. Kiedy pierwszy raz to przeczytałem, powiedziałem: »Jezus, Maria, to jest dla mnichów? Przecież to jakaś podstawówka!«. A Benedykt chce nam powiedzieć, że mamy wielkie duchowe głody i aspiracje, próbujemy innym ustawiać życie, a nie potrafimy żyć Dziesięcioma Przykazaniami. Nie umiemy najprostszych słów, takich jak »dziękuję«” – opowiada trapista o. Michał Zioło. „Benedykt mówi, aby we wszystkim, co się robi, zachować umiar. W jego Regule Jezus jest nazwany ojcem. Nie bratem − ojcem! Benedykt ukazuje Jezusa, który jak ojciec podnosi dziecko i szepcze: »Śmiało. Potrafisz. Dasz radę!«”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.