To było wielkie zaskoczenie, że rebelianci kongijscy zaatakowali na terytorium naszego kraju – mówi ugandyjski ksiądz, Sunday Augustine Masereka, rzecznik diecezji Kasese. Napad stanowił akt zemsty za współpracę tamtejszego wojska z siłami zbrojnymi Demokratycznej Republiki Konga. Ich wspólna akcja ma na celu pacyfikację wschodniej części Konga.
Duchowny wskazuje, że choć w tym regionie ludzie giną od lat, to świat nie zwraca uwagi na wspomniany konflikt. Wprawdzie obecna jest misja pokojowa ONZ, ale, jak wskazuje ks. Masereka, Kongijczycy posądzają ją o bierność.
Ks. Masereka: Potrzebujemy rozmów pokojowych, broń nie jest w stanie rozwiązać tego konfliktu
„Szkoła została zaatakowana około 11 w nocy [z piątku na sobotę]. W internacie mieszkało 62 uczniów, dziewcząt i chłopców. Rebelianci zabili 41 osób, a od odniesionych ran umarła kolejna; łącznie mamy więc 42 ofiary śmiertelne. Młodzi ginęli z powodu wybuchów, ognia, a także byli zabijani nożami. Za atak odpowiadają rebelianci z Sojuszu Sił Demokratycznych [ADF], mający swe bazy w Kongu. Wcześniej armia ugandyjska wyruszyła do Konga, żeby polować na tych rebeliantów. Pomagała żołnierzom podległym rządowi Konga w walce z nimi. Więc przybyli, by wziąć odwet. Ludzie się bardzo boją, bo w Kongu przy granicy z Ugandą niedawno też doszło do ataku. Nie minęły nawet dwa tygodnie. Dotychczas więcej ofiar tego konfliktu było w Kongu. Potrzebujemy rozmów pokojowych. Jeżeli do nich nie dojdzie, ludzie nadal będą ginąć. Broń niczego tu nie rozwiązuje.“
Krzysztof Dudek SJ