Czy dymisja gabinetu José Sócratesa oznacza, że Portugalia stanie się wkrótce kolejnym europejskim bankrutem? Wbrew pozorom nie jest to wcale przesądzone.
Kryzys od trzech lat nęka portugalską gospodarkę. Zanim uda się z niego wyjść obronną ręką, minie jeszcze trochę czasu. Ile? Specjaliści finansowi zgodnie twierdzą, że naprawa szkód wywołanych kryzysem potrwa kilka lat. Portugalczyk António Osório, prezes londyńskiego banku Lloyds, doradza swoim rodakom cierpliwość i przewiduje, że na poprawę sytuacji ekonomicznej przyjdzie czekać nad Tagiem co najmniej dekadę. Klasie politycznej i rządowym ekspertom zaleca zaostrzenie dyscypliny budżetowej. Ci z kolei przestrzegają, iż w związku z podniesieniem w 2011 r. podatków, ograniczeniem zasiłków rodzinnych oraz kilkuprocentową redukcją wynagrodzeń pracowników sektora publicznego, dalsze zaciskanie pasa może okazać się ryzykowne.
Kryzys według Sócratesa
Mało było Portugalii problemów gospodarczych, to dorobiła się kryzysu politycznego. W efekcie odrzucenia przez parlament kolejnego programu oszczędnościowego, do dymisji podał się mniejszościowy gabinet José Sócratesa. Nie brakuje jednak głosów, że rezygnacja socjalistów z władzy wynikała z czystej kalkulacji politycznej. – Sócrates świadomy tego, że nie będzie w stanie sprostać rygorystycznym założeniom trzeciego pakietu naprawy finansów państwa, zaprezentował w Brukseli czwartą jego wersję, lecz bez porozumienia z opozycją. Tak wytrawny polityk powinien wiedzieć, że taki ruch musi pociągnąć za sobą krytykę ze strony innych ugrupowań. Zaszantażowanie opozycji hasłem „pakiet oszczędnościowy albo dymisja rządu” było prowokowaniem kryzysu politycznego, a jednocześnie sprytnym unikiem w obliczu piętrzących się przed Sócratesem problemów – uważa Clara Alves, komentatorka telewizji SIC Noticias.
Premier danego słowa dotrzymał. Jego dymisja została dobrze odebrana przez partyjnych kolegów. W cztery dni po rezygnacji z funkcji szefa rządu po raz kolejny został przez nich namaszczony na szefa Partii Socjalistycznej. Jednak notowania centro-lewicowego ugrupowania wyraźnie spadły w ostatnich tygodniach. Jak wynika z przeprowadzonego przez telewizję TVI sondażu, w przedterminowych wyborach wygrać mogą centroprawicowi socjaldemokraci. W przypadku gdyby porozumieli się oni z chadecko-ludowym blokiem CDS-PP, nowa koalicja rządowa mogłaby liczyć na większość parlamentarną. Jedno jest pewne: bez względu na to, kto zwycięży majowe wybory, będzie musiał podjąć dialog z coraz bardziej niezadowolonym portugalskim społeczeństwem.
Greckiej tragedii nie będzie
Lista protestów, które przetoczyły się w ostatnich tygodniach przez Portugalię, jest imponująca. Po lutowych strajkach nauczycieli, kolejarzy, pracowników komunikacji miejskiej, pocztowców i transportowców, na ulice wylegli też członkowie związków zawodowych. Swoje 5 minut mieli również studenci oraz bezrobotna młodzież, która 12 marca w siedmiu portugalskich miastach dała upust swojemu niezadowoleniu w związku z „marginalizacją młodego pokolenia”. – Nasz protest jest pokojowy, apartyjny i służy uświadomieniu klasie politycznej, że portugalska młodzież znajduje się w bardzo trudnej sytuacji – wyjaśniali liderzy młodzieżowego ruchu „Pokolenie w kłopotach”, który zorganizował ponad 300-tysięczną manifestację. Do młodzieżowej kontestacji przyłączyli się również przedstawiciele związków zawodowych, nauczyciele oraz pracownicy sektora publicznego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Zatyka, były attaché Ambasady RP w Lizbonie