Jego wizje są tak plastyczne, a zarazem tak niesamowite, że niektórzy z badaczy niechętnych wierze mówili wprost: Ezechiel cierpiał na jakąś paranoję. Ale prawda wygląda zupełnie inaczej.
Ten prorok był mistykiem, który opisywał otrzymane wizje. Owa mistyczna więź z Bogiem tłumaczy też ogromny ładunek nadziei, jaka tchnie z proroctw stanowiących ostatnią część jego księgi. Bo gdzie indziej miałby szukać jej źródeł? W 598 r. przed Chr. został uprowadzony przez wojska Nabuchodonozora do Babilonu. Był kapłanem, ale nie mógł sprawować kultu. Z ojczyzny przychodziły złe wieści. Spiski przeciw Babilończykom nie udawały się, a zagrożenie nowego najazdu rosło. I ostateczne rozwiązanie przyszło w sierpniu 587 r. Babilończycy znów zdobyli Jerozolimę.
Tym razem spalili świątynię, jedyne miejsce składania ofiar. Znów dokonali deportacji ludności. Rok później prorok stracił żonę. Zmarła nagle. Jej śmierć była jakimś symbolem śmierci narodu. Sześć lat wcześniej Ezechiel otrzymał powołanie prorockie. Towarzyszyła mu wizja, w której Bóg objawiał się, przybywając na imponującym rydwanie w otoczeniu cherubinów i tajemniczych żyjących istot. „Posyłam cię do synów Izraela… Przekażesz im moje słowa” – usłyszał, usłuchał i zaczął prorokować.
Mówił o grzechach i winach narodu, których skutkiem stało się wygnanie i zniszczenie. Ale wieścił też o przyszłym odrodzeniu. Obrazem tamtego położenia narodu wybranego stała się dolina pełna wyschłych kości. Tajemnicze pobojowisko, gdzie nikt nie pogrzebał zabitych, a na które zawiódł Ezechiela Pan, złączyło się z poleceniem: „Mów do nich: Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana!”. I kości w prorockiej wizji zaczęły pokrywać się ścięgnami i po otrzymaniu ducha wracały do życia. „Tak mówi Pan Bóg: Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan”. Ta wizja, oprócz ładunku nadziei na odzyskanie wolności politycznej, jest też wielkim krokiem w starotestamentalnej refleksji o zmartwychwstaniu. W biegu ludzkiego losu ostatnim słowem nie jest śmierć. Ostatnim słowem jest głos Boga, który jest życiem i daje życie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Zbigniew Niemirski