„Chrystus umarł za nas, gdy byliśmy bezsilni…, gdy byliśmy grzesznikami”.
1. Paweł wyjaśnia zbawczy sens krzyża Chrystusa. Innymi słowy odpowiada na pytanie, co łączy śmierć Jezusa na krzyżu z naszym życiem. Musimy najpierw uznać, że sami z siebie jesteśmy bezsilni wobec potęgi grzechu i śmierci. Każdy z nas, jeśli uczciwie patrzy na swoje życie, widzi tę bezsilność. Samo prawo moralne nie daje nam siły do jego wypełnienia. Upadamy wciąż w te same grzechy. Grzeszymy według dziesięciu przykazań. Stajemy się w ten sposób nieprzyjaciółmi Boga. Co mamy na swoje usprawiedliwienie wobec Boga? Jak możemy zostać z Nim pojednani? Przez Jezusa Chrystusa, mocą Jego śmierci i zmartwychwstania!
2. No dobrze, ale w jakim sensie Jezus umarł za nas? Jak to zrozumieć? Czy konieczna była Jego śmierć? Czy Bóg Ojciec domagał się śmierci Syna? To są trudne pytania, wokół których rozwija się tzw. soteriologia, czyli teologiczna nauka o zbawieniu. Święty Anzelm, średniowieczny teolog, twierdził, że Jezus musiał umrzeć na krzyżu, aby swoją ofiarą zadośćuczynić nieskończoną obrazę wyrządzoną Bogu i w ten sposób przywrócić rozbity przez grzech porządek sprawiedliwości. Benedykt XVI, komentując tę teorię, pisze: „Przeciwstawienie domagającego się bezwzględnej sprawiedliwości Ojca Synowi okazującemu temuż Ojcu posłuszeństwo i przez to akceptującemu twarde warunki Jego sprawiedliwości jest nie tylko dziś niezrozumiałe, ale i w świetle teologii trynitarnej kompletnie błędne. Ojciec i Syn stanowią jedność doskonałą, toteż ich wola jest zjednoczona”. Zauważmy, że św. Paweł pisze, że „Bóg [w domyśle Ojciec] okazuje swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas”. To stwierdzenie całkowicie wyklucza każdą doktrynę krzyża, która przeciwstawia Boga Chrystusowi.
3. Więc jak to w końcu jest? Ogromowi zła świata, w którym każdy z nas, grzesznych, ma jakiś swój udział, może się przeciwstawić jedynie nieskończona miłość. Jezus jako wcielony Bóg bierze na siebie całe zło świata. Staje po stronie wszystkich, którzy cierpią z powodu nieprawości. Jako doskonale czysty i niewinny cierpi z miłości do nas. Jego nieskończone dobro pokonuje zło. Jego nieskończona miłość gasi ludzką nienawiść. Jego dar miłosierdzia leczy wszystkich z buntu przeciwko Bogu. On zabity – a przecież wieczny – obdarza życiem nas, śmiertelnych. W ikonografii chrześcijańskiej pojawia się niezwykły obraz Boga Ojca, który podtrzymuje swoimi ramionami krzyż i zawieszonego na nim Syna. Jest pochylony z miłością, cierpi wraz z Synem, w jakimś sensie jest z nim na krzyżu. Pojednanie grzeszników dokonuje się więc w Bogu, który stał się człowiekiem właśnie po to, aby uleczyć ludzką naturę uszkodzoną przez grzech. Kiedy o tym wszystkim myślimy z wiarą, możemy „chlubić się w Bogu”. Cóż to za niezwykłe wyrażenie. Paweł często używał słowa „chlubić się”, akcentując, że chrześcijanie znajdują prawdziwy powód do dumy nie w sobie samych, ale w miłości Bożej. Powinniśmy być dumni, że mamy takiego Boga, który ukochał nas tak wielką miłością. •
ks. Tomasz Jaklewicz