Połykaliśmy łzy, gdy przed rokiem śpiewaliśmy tę piosenkę. Spłonął dom naszych przyjaciół. Wczoraj moja znajoma za Hillsongiem nuciła: „W ogniu ze mną był ktoś jeszcze. Stał tuż obok mnie”. Wiedziała Kto.
10.06.2023 11:26 GOSC.PL
Czwartek. Koncert „Bądź jak Jezus”. Prowadzę koncert, a ze sceny płyną świadectwa moich przyjaciół. Ewa, która została uzdrowiona z raka, a później chciała bardzo podziękować nieznajomej ekipie, która modliła się nad nią, gdy leżała w opłakanym stanie w szpitalu. „Przypadkowo” zapisała się na polecone przez kolegę letnie rekolekcje, gdzie… wpadła na tych właśnie ludzi.
Krzysiu, którego Bóg wyrwał z sideł alkoholu i którego modlitwa i relacja z Niebem do dziś mnie zawstydza. Tak, tak to ten słynny sąsiad, którego moja żona zaprosiła na spotkanie wspólnoty (ja nie miałem odwagi, bo przecież słyszeli, że emocje u nas w domu przypominały do złudzenia klimaty Wielkich Derbów Śląska). Po nich do mikrofonu podchodzi Piotrek, który przez lata swe zranienia „leczył” jako kibol regularnie lejąc na ustawkach (i nie tylko) tych, którzy mieli szaliki w nieodpowiednich barwach i który doświadczył tego, że Bogu nie przeszkadza to, że ktoś „leży kilka dni w grobie i już cuchnie”.
Kolejny wieczór. Pod sceną zawyżam średnią wieku stojąc wśród młodych na Hilllsong United. Głośniki wybuchają pieśnią: „Another in the fire”. Śpiewa siedem tysięcy osób, ale nie to jest dla mnie najważniejsze. Doskonale pamiętam niedzielę sprzed roku, gdy na spotkaniu nuciliśmy ten utwór połykając łzy, bo kilka godzin wcześniej spłonął dom naszych przyjaciół ze wspólnoty. I jak tu przez wiarę ogłosić: „Oto wszystko czynię nowe?”.
Wczoraj Ania stała obok mnie i wraz z ekipą z Australii nuciła: „W ogniu ze mną był ktoś jeszcze. Stał tuż obok mnie”. Niedawno z Tomkiem odremontowali dom i z synami znów zamieszkali „na swoim”.
On naprawdę jest w ogniu.
Marcin Jakimowicz