Czy zbliżamy się do apokalipsy? – pytają kard. Carlo Marię Martiniego czytelnicy lewicowego włoskiego dziennika „Corriere Della Sera”.
Ich inspiracją są pewnie doniesienia o trzęsieniach ziemi, wojnach i innych przejawach nienawiści, w których można dopatrywać się spełnienia biblijnych zapowiedzi o znakach końca czasów. „Tak, koniec nadchodzi – odpowiada emerytowany arcybiskup Mediolanu. – Chrześcijanin wierzy, że ten świat któregoś dnia musi się skończyć” . I wyjaśnia, że wierzący w Chrystusa wcale nie musi się tego dnia obawiać.
Co w tym nadzwyczajnego? Właściwie nic. Ważne są jednak styl i miejsce, w którym ów dialog się toczy. Kard. Martini nie porusza tematu zupełnie abstrakcyjnego. Odpowiada na pytanie nurtujące wielu współczesnych ludzi. Także niewierzących. A robi to na łamach świeckiego i raczej nieprzychylnego Kościołowi pisma. Jego słowa mogą stać się zaczynem autentycznej ewangelizacji. Pierwszym krokiem na drodze zbliżenia ludzi niezbyt religijnych do Chrystusa.
Podjęcie przez Kościół „nowej ewangelizacji”, wymaga jasnego uświadomienia sobie, czym ona jest. A jest głoszeniem Ewangelii tym, którzy jej jeszcze nie przyjęli albo przyjęli ją bardzo powierzchownie. Tym, którzy starają się iść za Chrystusem, potrzebna jest raczej solidna katecheza.
Nie wolno o tym rozróżnieniu zapominać. Jedno i drugie zaś (i ewangelizacja, i katecheza) wymagają spotkania na płaszczyźnie autentycznych problemów, którymi żyje współczesny człowiek. Czy będą to niepokoje światopoglądowe niewierzącego, czy kłopoty ze spowiedzią człowieka wierzącego. Bez tego wielu owoców największych nawet akcji nie ma się co spodziewać.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny wiara.pl