Ręka w górę, kto lubi koniec świata. Nikt? To oczywiste. Ale każdy świat musi się przecież skończyć, a w nowym można nauczyć się żyć. Inaczej, może lepiej?
Mała dziewczynka tatusia” – brzmi podpis pod filmikiem w mediach społecznościowych, na którym słodki psiak liże po twarzy mężczyznę w średnim wieku. „Tak na mnie spojrzały, że aż nie mogłam tego kotleta dojeść” – opowiada koleżanka, która wzięła udział w kręceniu serii spotów reklamowych. Oprócz niej na planie, a potem przy posiłku, znalazło się kilka młodych influencerek, bijących rekordy popularności wśród młodzieży, obowiązkowo zatem weganek, które nie mogły znieść, że koleżanka zamówiła pierś z kurczaka. Przykłady można by mnożyć, ale wszyscy przecież już w jakimś stopniu zdajemy sobie sprawę z tego, że stało się coś ważnego, a nawet – jak wielu z nas uważa – niebezpiecznego, zasadniczo zmieniającego naszą cywilizację. Co? Nastąpiła całkowita zmiana (inwersja) tego, jak współcześni postrzegają nie tylko świat, ale i siebie w tym świecie. Jak i dlaczego to się stało, bardzo przystępnie i niezwykle interesująco opisuje francuska filozof Chantal Delsol w książce zatytułowanej „Koniec świata chrześcijańskiego. Inwersja normatywna i nowa era”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Adam Pawlaszczyk