Dzień Dziecka z ulicy, czyli o przywracaniu nadziei

"Uciekają z domów. Nie wiedzą co ulica z nimi zrobi. Ja wiem, bo widziałem jak ulica osacza i niszczy dzieci. Ale czy mają przez to mieć stracone życie? Każdy wyjazd na ulicę to kolejne dziecko w ośrodku" - mówi br. Jacek.

Ten temat się nie zdeaktualizuje, dlatego wracam do niego raz po raz. Zwłaszcza w kontekście dopiero co minionego Dnia Dziecka. Bo obrazy bezdomnych dzieci z Soweto Market w Lusace pozostają rzeczywistością. Jak i wielu tych, które, Bogu dzięki, udało się ocalić od piekła ulicy.

"Gdyby nie Dom Nadziei byłbym dziś martwy, naprawdę martwy" - przyznał jeden z chłopców, który znalazł schronienie w ośrodku - Dom Nadziei, w stolicy Zambii. Od ponad 18 lat ośrodek prowadzi br. Jacek Rakowski, misjonarz ze zgromadzenia Ojców Białych Misjonarzy Afryki. O jego misji niesienia pomocy dzieciom z ulic Lusaki, przeczytacie Państwo w najnowszym Gościu Niedzielnym (22/2023)

Kiedy w 2010 roku dzięki akcji Małego Gościa Niedzielnego udało się zakupić samochód dla Domu Nadziei, aby docierać z dziećmi do ich rodzin, ośrodek liczył ponad 40 wychowanków. 

"Ci, których wtedy poznałeś to dziś dorosłe chłopy. Mają własne rodziny i czasem mnie odwiedzają ze swoimi dziećmi. I to wzrusza, bo widzę że ta praca ma sens. Wiem, przez co oni przeszli" - przyznaje Jacek.

Od lat w ośrodku zawsze przebywa ok.100 chłopców, choć bywa i więcej. Ośrodek chroni dzieci przed wykorzystaniem, którego jakże często doświadczają na ulicy.

Jest tu program rehabilitacji dla dzieci ofiar przemocy domowej i dla dzieci skazanych przez sąd. Pomoc znajdują dzieci ofiary działań zbrojnych z krajów ościennych i te, które zostały wciągnięte w macki działalności przestępczej. Są też i dzieci, które zostały okaleczone w związku z praktykowanym w Zambii, procederem „czarownictwa”.

Przez lata przez ośrodek przewinęły się setki dzieciaków. Każdy ze swoimi duchami i traumą, której zaleczenie wymaga lat i wysiłków... W maju znów padł rekord "frekwencji" - 120 chłopców, 120 dramatycznych historii. Pokoje i klasy pękają w szwach.

Dom Nadziei w Lusace
Sorudeo Africa

 

"Kiedy przybywa nowe dziecko, tak jak wielu w ostatnich tygodniach, widzisz przed sobą dwie osoby: przestraszonego, głodnego, straumatyzowanego chłopca, którym jest teraz, oraz tą godną zaufania i kompetentną osobę, którą wiemy, że może się stać..." - mówi misjonarz.

Na przykład Mishek. Kiedyś na ulicy, dziś, dzięki pobytowi w domu Nadziei, osiąga doskonałe wyniki w nauce. W tym roku zdał egzaminy do 12 klasy, z wyróżnieniem ze wszystkich przedmiotów. Zdobył punkty na uniwersytecie. W przyszłość chce zostać lekarzem. "Nie moglibyśmy być bardziej dumni" - przyznaje Jacek.

Edukacja w Zambii jest droga, a rodzice Mishka są niepełnosprawni. Nie mają dochodów pozwalających na kształcenie syna. A możliwości wspierania edukacji po szkole średniej przez Dom Nadziei są ograniczone. Ale, jak mówi misjonarz "Dom Nadziei zrobi wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc Mishkowi ukończyć szkołę".

"Jeśli zapytasz dziecko na ulicy, czego chce dla siebie, większość odpowie, że chcą się uczyć. Możliwość pójścia do szkoły jest często tym, co przyciąga je do Domu Nadziei. Ale nasze dzieci stają w obliczu wielu wyzwań emocjonalnych i behawioralnych, które utrudniają naukę. Mają trudności z koncentracją. To wzmacnia w nich negatywny obraz siebie, który wiele z nich już posiada. Dlatego w Domu Nadziei rozpoczynamy edukację w warunkach domowych, z nauczycielem, który jest przeszkolony w zakresie traumy i rozumie problemy, z jakimi borykają się dzieci. Pracują w małych grupach lub nawet w nauczaniu indywidualnym. W ciągu roku większość dzieci jest w stanie dogonić swoich rówieśników i pomyślnie rozpocząć naukę w zwykłej szkole".

Największym wyzwaniem jest program odnajdywania rodzin dzieci pod opieką w Domu Nadziei. W tym ogromnym terytorialnie kraju często trzeba pokonywać setki i tysiące kilometrów po drogach i bezdrożach, aby nawiązać kontakt z rodziną dziecka, poznać i zrozumieć problemy, które doprowadziły do ucieczki z domu. Dopiero wtedy można zaplanować interwencje, które doprowadzą do pojednania w rodzinie i powrotu dziecka do domu. Bo ostatecznie przecież chodzi o rodzinny dom.

Więcej o działalności Domu Nadziei oraz możliwość wsparcia ośrodka prowadzonego przez brata Jacka Rakowskiego na stronie: sorudeoafrica.org/projekt/dom-nadziei

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Krzysztof Błażyca