Mojżesz drugi raz wstępuje na górę, gdzie Pan objawił swe Prawo wypisane na kamiennych tablicach.
Ale te, które teraz wziął do rąk przywódca narodu wybranego, nie były oryginalnymi tablicami. Tamte Mojżesz potłukł, kiedy lud uczynił sobie złotego cielca. I choć doskonale pamiętali, Kto ich wyprowadził z Egiptu przez morze, Kto ich karmił przepiórkami i manną – przed cielcem wołali: „Izraelu, oto bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej”. Gniew Mojżesza przerodził się jednak w postawę prośby o Boże przebaczenie. I właśnie to drugie wejście na górę jest efektem tego, co Pan Bóg mówi o sobie w dzisiejszym pierwszym czytaniu: „Pan, Pan, Bóg miłosierny i łagodny, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność”.
A te drugie tablice to też skutek Bożego polecenia. Ono poprzedza dzisiejsze czytanie: „Wyciosaj sobie dwie tablice z kamienia podobne do pierwszych, a na tych tablicach wypisz znów słowa, jakie były na pierwszych tablicach, które potłukłeś”. Ważnym jest tutaj hebrajski czasownik „wyciosaj” (pasal). Był on słowem, którym opisywano tworzenie wizerunków bożków. Na nowych tablicach mają więc być nie tylko zapisane te same słowa Boga; one mają zastąpić inne wyciosane przedmioty kultu. Słowo Boga ma stać się istotą. Wobec tego wszystkiego „Mojżesz skłonił się aż do ziemi i oddał pokłon”. I to była właściwa postawa.
W świecie starożytnego Bliskiego Wschodu naturalna dla modlącego się była postawa stojąca. Klękał pokonany w walce przed zwycięzcą. Tę postawę uznawano za upokarzającą, dlatego tak się nie modlono. Była też postawa nazywana proskynezą czy padnięciem na twarz. Tak demonstrowano cześć dla bóstwa, a w Biblii dla Boga. Mojżesz nie upada ze strachu, ale przyjmuje postawę, przez którą pokazuje, Kto dla niego i dla jego ludu jest jedynym i prawdziwym Bogiem. I zaczyna używać sformułowania „nasze winy i nasze grzechy”. Bo przecież z miłosierdzia i miłości Boga jest to, co słyszymy w dzisiejszej Ewangelii: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.•
ks. Zbigniew Niemirski