Internetowa afera, jaka wybuchła po ogłoszeniu, że w diecezji łódzkiej zostały powołane nadzwyczajne szafarki, przerosła zwykłe awanturki o zgorszeniu „modernizmem”.
Kobiety, które będą mogły – w wyjątkowych sytuacjach – udzielać Komunii św., zostały zmieszane z błotem, podobnie jak abp Grzegorz Ryś, który na takie „brewerie” zezwolił. Oczywiście, można sytuację zlekceważyć i obśmiać, gdyż zwykle osoby, które krytykują teraz szafarki, krytykowały wcześniej i szafarzy. Ale chodzi raczej o to, by dotrzeć do osób, które nie bardzo wiedzą, czy to dobrze, czy źle, że kobiety w nadzwyczajnych sytuacjach będą mogły udzielać Komunii.
Po pierwsze, co chcę zaznaczyć, i mnie drażni sytuacja, gdy nadzwyczajność staje się zwyczajnością. Nie powinno być tak, że szafarze czy szafarki udzielają Komunii zamiast księży zawsze i wszędzie, niezależnie od okoliczności, miejsca, czasu. Jednak są sytuacje i miejsca, w których posługa szafarek jest naprawdę bardzo potrzebna. Odkryłam to sama przed laty, gdy przebywałam wiele razy na oddziale patologii ciąży. Tak – to miejsce ekstremalne, nadzwyczajne. A potrzeba Eucharystii była tam wielka. Specyfika tego miejsca jednocześnie sprawiała, że przychodzący na oddział księża byli przerażeni albo zawstydzeni, udzielali Komunii św. i szybko uciekali. Rozmawiałam potem z wieloma kobietami, które rodziły, roniły, chorowały ginekologicznie. Miały podobne doświadczenia. Oddział patologii ciąży to miejsce, w którym nie każdy mężczyzna jest w stanie odpowiednio się zachować. A kobiety potrzebowały i Eucharystii, i ciepła, i chwili rozmowy. Potrzebowały wypłakać się. Wyobrażam sobie, że np. empatyczna siostra zakonna – szafarka lepiej by sobie z tym zadaniem poradziła. Kobiety szafarki są też potrzebne w wielu infirmeriach klasztornych.
Co też może niektórych zaskoczyć, szafarki to nie wymysł „złego posoborowia”. W czasie II wojny światowej zakonnice udzielały Komunii św., przenosiły konsekrowane komunikanty między miejscowościami tam, gdzie nie było księży lub gdzie księża musieli się ukrywać. I jakoś nikt się tym nie gorszył! Bo to była sytuacja nadzwyczajna. Jak nadzwyczajną sytuacją jest choroba, dramat straty dziecka, operacja. Szafarki to nic nowego. Nowa jest niestety histeria i nieznajomość zarówno historii, jak i realiów współczesnych.•
Agata Puścikowska