Wielki Post 2011 - Ilu ludzi ucałował, przytulił, przygarnął? Nie wstydził się fizycznej bliskości. Był zawsze ciekawy, co słychać u… Promieniował ojcowskim ciepłem. A zarazem uczył, że miłość to nie tyle uczucia, co wybór i odpowiedzialność.
Płakałem, oglądając film „Jan Paweł II. Szukałem Was…”. Najbardziej patrząc na dziecko wtulone z całych sił w jego białą sutannę, jakby chciało ukryć się całe w nim. A drugi raz, gdy po policzku papieskiego ceremoniarza abp. Piero Mariniego popłynęła łza. Karol Wojtyła kochał ludzi, nie wahałbym się użyć tego słowa, namiętnie. Nie bał się gestów czułości, serdeczności. Był wierny w przyjaźni. Zawsze ciekawy ludzi, ich świata, ich piękna, wyjątkowości, widział w nich odblask miłości Stwórcy. Sam nigdy nie oszczędzał się w dawaniu siebie. Jego miłość była miłością ojca. Jej źródła sięgały ojcowskiej miłości Boga. Jan Paweł II kochał i uczył miłości. Towarzyszył ludziom młodym i walczył, by nie przegrali tej najważniejszej sprawy w życiu. Jak żaden papież w historii dowartościował piękno ludzkiej miłości we wszystkich jej wymiarach. Akcentował rolę wolności, wyboru, odpowiedzialności. Wanda Półtawska, duchowa siostra Brata Karola, zapisała w pamiętniku: „Celem duszpasterstwa jest odkryć prawdę o pięknej miłości”. Dopisek na marginesie autorstwa bp. Wojtyły: „Tak”. I dalej: „dlaczego Pan Bóg mnie kocha? Nie ma żadnego powodu, jest Jego dobroć – człowiek sam jest dziełem Bożej miłości. Dopisek Brata: „Teol. b. dobrze”.
1. Człowiek: uczenie się ojcostwa
Miłości ojcowskiej Karol Wojtyła uczył się od swojego ojca oraz od kard. Adama Sapiehy, nazywanego „księciem niezłomnym”. U jego boku rósł jako kleryk, potem ksiądz. „Miałem do niego wielkie zaufanie i mogę powiedzieć, że go kochałem, jak go kochali inni księża. Kochali go przede wszystkim dlatego, że był ojcem – troszczył się o człowieka. A to jest najważniejsze, co się liczy: biskup ma być ojcem” („Wstańcie, chodźmy”). Po studiach w Rymie został skierowany do parafii w Niegowici. Kiedy przekroczył jej granice, uklęknął i ucałował ziemię. „Nauczyłem się tego gestu chyba od św. Jana Marii Vianneya” – wyznał. Pocałunek ziemi powtarzał wielokrotnie, pielgrzymując po świecie jako papież. Traktował świat jako parafię. „Ten gest mówił: to ziemia waszego doświadczenia, waszych tragedii i radości… Czy można znaleźć język bardziej wymowny? Jak lepiej powiedzieć: ja was kocham?” (ks. A. Wierzbicki). Szczególną miłością Jana Pawła była Polska. Podczas pierwszej pielgrzymki do ojczyzny w 1979 ucałował ziemię dwukrotnie: na początku i na końcu. Mówił „Całuję ziemię, z którą nigdy nie może się rozstać moje serce”.
Kochał, dlatego wymagał. Obliczem miłości bywał święty gniew. Jan Paweł II zawsze mocno reagował, gdy lekceważono prawo do życia. W Polsce najbardziej twardo mówił do nas w 1991 roku, kiedy przypominał nam Dekalog. W Kielcach, mówiąc o wartości rodziny, zagrzmiał ojcowskim napomnieniem. „Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! Zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć!”. To był gniew przeciwko złu z miłości do człowieka. Jan Paweł II dostrzegał wzór miłości ojcowskiej w św. Józefie. Jezus musiał zwracać się do Józefa słowem „Abba”, tak samo jak do Ojca w niebie. „Sam Chrystus, jako człowiek, doświadczał ojcostwa Boga poprzez swoje synostwo wobec św. Józefa” – podkreśla papież. W ten sposób Józef, nie będąc fizycznie ojcem, stawał się ojcem. „Właściwie wszystko, co robiłem w mojej posłudze biskupiej, przeżywałem jako wyrażanie takiego ojcostwa” – wyznał Jan Paweł. W tym kontekście bronił wartości celibatu, który pozwala na realizację takiego ojcostwa. „Osobiście nigdy nie czułem się samotny. Prócz świadomości bliskości Pana, również po ludzku zawsze miałem koło siebie liczne osoby…” („Wstańcie, chodźmy”). Miłosierdzie jest obliczem miłości pochylającej się nad złem, nad grzechem, nad nędzą. To miłość przebaczająca. Jan Paweł II wybaczył Ali Agcy już w drodze do szpitala. Jedna z najbardziej przejmujących scen pontyfikatu: papież pochylający się nad swoim niedoszłym zabójcą w rzymskim więzieniu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz