Gdyby nie to, że sytuacja w Libii robi się coraz bardziej gorąca, informacje o uszkodzonych reaktorach jądrowych w Japonii dalej nie schodziłyby z czołówek. Niemal każda korespondencja poświęcona temu tematowi zbudowana jest w podobny sposób. Tytuł musi straszyć. To oczywiste.
Gdyby uspokajał, nikt nie czytałby dalej. Jak u Hitchcocka, najpierw jest strasznie, a później… jeszcze straszniej. A więc im dłużej czytamy, tym bardziej jesteśmy zaniepokojeni. Dowiadujemy się o ewakuacji setek tysięcy osób, o skażonej wodzie w stolicy, o radioaktywnej chmurze, która raz leci w kierunku USA (na wschód), raz w kierunku Tokio (na północ), choć wiatr wieje na zachód (w kierunku Rosji).
Zanim lotnictwo „sprzymierzonych” zaczęło bombardować cele w Libii, zdążyłem dowiedzieć się jeszcze o 14 ofiarach elektrowni (okazało się, że chodziło o ofiary ewakuacji szpitala), kolejnych eksplozjach (każda eksplozja była pokazywana z kilku ujęć, co sugerowało, że co chwila w elektrowni coś wybucha), a nawet o tym, że Rosjanie biorą pod uwagę „apokaliptyczny scenariusz zdarzeń”.
Ten ostatni przykład jest jednym z ciekawszych. Szef Rosatomu (rosyjska agencja atomowa) Siergiej Kirijenko powiedział premierowi Putinowi, że nawet biorąc pod uwagę apokaliptyczny scenariusz wydarzeń, nie ma jakiegokolwiek zagrożenia dla ludności. No ale pełna wypowiedź znalazła się później, a tytuł „Rosyjska agencja studiuje »apokaliptyczny scenariusz«” przyciągnie nawet największego twardziela. Słowa Kirijenki o braku zagrożenia dla ludzi pokrywają się zresztą z tym, co od samego początku katastrofy mówi Światowa Organizacja Zdrowia.
A gdy w końcu wszystko ucichnie, gdy sytuacja się ustabilizuje, elektrownie jądrowe na świecie będą budowane dalej. Z dwóch powodów. Nawet tak stare reaktory jak te z Fukushimy (miały być zamknięte w tym roku) przetrwały jedno z największych trzęsień ziemi w historii, a to znaczy, że technologia jądrowa jest bezpieczna. Nie stać nas na rezygnację z atomu, bo energia, która powstaje w reaktorach, jest tania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek (komentarz)