"A gdybyście pozwolili mu żyć?" - takie naklejki pojawiły się na przeznaczonych do wypożyczenia rowerach w stolicy Francji.
Akcja została potępiona przez rząd i mer Paryża Anne Hidalgo, która określiła antyaborcyjną kampanię jako: „Wstyd dla naszej Republiki, dla Paryża i jego wartości”.
Mer Hidalgo wyraziła swój gniew, kiedy przesłanie antyaborcyjne zostało zamieszczone na rowerach do wypożyczenia Velib w stolicy w formie naklejki z napisem: „A gdybyście pozwolili mu żyć?”.
„Niedopuszczalne i nielegalne! Antyaborcyjny kolaż, do którego powołują się błędnie nazywani +Ocaleni+, to hańba dla naszej Republiki, dla Paryża i jego wartości. Podejmę wszelkie kroki, aby taka sytuacja się nie powtórzyła” - oceniła na Twitterze kampanię mer Hidalgo.
Na kampanię zareagowali także członkowie rządu. "Gorsząca. Aborcja jest podstawowym prawem kobiet. Nie pozwolimy nikomu ingerować w to” - napisała na Twitterze minister delegowana ds. równości kobiet i mężczyzn Isabelle Rome.
„W obliczu reakcjonistów rząd i większość zawsze będą po stronie kobiet, aby zagwarantować wolność wyboru” - dodał minister zdrowia Francois Braun.
Do kampanii przyznał się antyaborcyjny kolektyw „Les Survivors” (tł. Ocaleni). "Ty, który jeździsz tym Velibem, czy nie pamiętasz tych wszystkich czasów, kiedy jak dziecko uczące się jeździć na rowerze odważyłeś się podjąć przygodę?" – napisała w komunikacie prasowym organizacja, której członkowie - jak sami o sobie mówią - są tymi, którzy mieli szansę się urodzić, w przeciwieństwie do ponad 200 tys. rocznie "nienarodzonych z powodu aborcji braci i sióstr".
Operator rowerów Velib poinformował, że kampania nie była autoryzowana. Na większości rowerów naklejki zostały już usunięte.
We Francji aborcja jest dozwolona i bezpłatna na życzenie do 14 tygodnia ciąży.