Opieka nad artystami nie polega na trosce o ich kariery, lecz na prowadzeniu ich do Chrystusa.
W 1949 roku Francesco Messina był już artystą o międzynarodowej sławie, jednym z najbardziej znaczących w Europie twórców rzeźb monumentalnych. Wychował się w biednej sycylijskiej rodzinie, z dala od Kościoła. Uważał się za człowieka niewierzącego, kiedy wiosną owego roku trafił do Genui, gdzie była organizowana wystawa jego prac. Pewnego dnia grupa jego znajomych związana z ojcem Pio zaprosiła Messinę na kolację. Opowiedzieli artyście o niezwykłym zakonniku, pokazali nawet jakieś publikacje. Uwagę rzeźbiarza przykuło spojrzenie kapucyna na jednej z fotografii. Potem przez całą noc nie mógł spać, myśląc o spojrzeniu kapłana, a kiedy wreszcie usnął, zbudził go dźwięk telefonu. O piątej nad ranem usłyszał w słuchawce głos swojego przyjaciela, który opowiedział mu o tym, jak stojąc przed jedną z rzeźb Messiny na wystawie, poczuł zapach ojca Pio.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Wojciech Surówka