Każdy ma swoje dziwactwa. Ja na przykład, kiedy widzę w tramwaju, pociągu, metrze osobę czytającą książkę, to nie potrafię powstrzymać się przed dyskretnym zerknięciem na autora i tytuł.
Czasem, jeśli są zakryte, trzeba się nagimnastykować – robię to zupełnie bezwiednie, jakby podświadomie, jakby sprawdzając, czy dziedzina i tytuł pasują do powierzchowności czytającego, czy nie. Tego „pasują” używam, rzecz jasna, z lekkim zabarwieniem ironicznym, nie ma bowiem sensu popadać w stereotypy i zakładać, że różowa okładka z czerwonym napisem zawsze będzie romansidłem i pasuje co najwyżej do nastolatki z kolorową grzywką, a tom w kolorze khaki do osiłka z brodą, który postanowił poczytać o wojnie. Ludzie czytają dziś wszystko. Niestety, i nie pociesza mnie wcale, że czytają więcej niż kiedyś, bo przecież od liczby przeczytanych książek ważniejsza jest ich treść. – Jesteśmy narodem, który pracuje bardzo dużo, dlatego potrzebujemy odpoczynku – mówi w dzisiejszej „Rozmowie Gościa” dr Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej („Moda na czytanie” – ss. 24–25). Dodaje: – Sam czytam głównie wtedy, kiedy jestem zmęczony. Może dlatego, że czytanie to bardzo bezpieczna przestrzeń. Przy tych wszystkich mediach, które atakują nas nie tylko przejaskrawioną, zazwyczaj złą informacją, ale także np. głośną muzyką, będziemy coraz częściej potrzebowali wyciszenia, spokoju, oderwania się od ekranu komórki czy komputera. Ze stron książki nikt do mnie nie zadzwoni, nie pojawi się na nich reklama. I w tym dostrzegam ogromną szansę dla książek. Też ją dostrzegam, pomimo tego, że – jak przyznaje dyrektor Biblioteki Narodowej – czytamy przede wszystkim kryminały i romanse oraz powieści obyczajowe. Owszem, jego zdaniem na polskim rynku dość dobrze ma się również literatura historyczna i religijna. Nie zmienia to jednak faktu, że ilekroć przechodzę obok półek kierowanych do „young adults” (młodych dorosłych – przyp. red.) i zaglądam do niektórych książek, robi mi się smutno. Nie byłeś długo w księgarni, drogi Czytelniku? To idź, zajrzyj na te właśnie półki, a zrozumiesz dlaczego. Ta literatura jest po prostu zła, słaba, kreująca jakiś alternatywny świat nie tylko wartości, ale i racjonalności. Nie sądzę, by w dzisiejszych czasach ludzie bardziej niż kiedyś słuchali innych, udzielających porad, co warto czytać, a czego nie warto. Taki to standardowy podział pokoleń i standardowy konflikt pomiędzy nimi. Drżę jednak na samą myśl o tym, że jeśli nie będziemy promowali literatury naprawdę dobrej, to z tego nagłego powrotu mody na czytanie nie za wiele wyniknie. Albo inaczej: wyniknie raczej zło. Bardzo spodobał mi się zwyczaj praktykowany niegdyś na Islandii, gdzieniegdzie kultywowany do dzisiaj. Otóż w wigilijny wieczór w ramach wzajemnego obdarowywania się prezentami wręczano sobie książki. W niektórych rodzinach czytano je potem wspólnie do nocy. Czy dlatego, że w zimie panują na tej wyspie ognia i lodu głębokie ciemności? Nie sądzę. Ale marzyłoby mi się, żebyśmy i my potrafili obdarzać się nawzajem tym, co naprawdę wartościowe. •
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.