Deklaracja Rady Europy - podpisana m.in. przez Niemcy - potwierdza, że zbrodnie wojenne nie ulegają przedawnieniu; to daje Polsce, która była ofiarą II wojny światowej, poważne możliwości działania - powiedział w piątek wiceszef MSZ Arkadiusz Mularczyk.
Wiceszef MSZ przypomniał, że podczas szczytu w Reykjaviku państwa Rady Europy zdecydowały o utworzeniu rejestru szkód, czyli systemu szacowania szkód wojennych, wyrządzonych przez Rosję na Ukrainie. Organizacja szacująca szkody na Ukrainie będzie miała siedzibę w Hadze.
Mularczyk zauważył, że dzięki zabiegom polskiej delegacji w deklaracji końcowej znalazło się sformułowanie o tym, że "ludobójstwo, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne, nie podlegają przedawnieniu i obowiązują wszystkie państwa". Jak podkreślił, dokument stwierdza także, że "tylko poprzez poszanowanie prawa do prawdy, sprawiedliwości, reparacji i gwarancji niepowtarzalności możliwe będzie przezwyciężanie przeszłości".
"To oznacza, że w deklaracji końcowej szczytu Rady Europy w sposób niebudzący wątpliwości, wszystkie kraje, które się podpisały pod tą deklaracją - a również podpisał się kanclerz Niemiec Olaf Scholz - jednoznacznie potwierdzają, że zbrodnie wojenne nie ulegają przedawnieniu. Co więcej, przezwyciężanie trudnej przeszłości, wynikającej z konfliktów - czyli także z konfliktu II wojny światowej - musi się wiązać z prawem do poszanowania sprawiedliwości oraz prawem do zapłaty reparacji wojennych" - powiedział wiceszef MSZ.
Zdaniem wiceministra, deklaracja nie tylko potwierdza jedność i solidarność Europy w obliczu rosyjskiej agresji, ale także wyznacza kierunek działania dla wszystkich innych państw poszkodowanych w wyniku agresji i stwarza "poważne możliwości dla Polski i innych krajów, które były ofiarami II wojny światowej w wyniku niemieckiej agresji i okupacji".
W tym kontekście Mularczyk zapowiedział działania informacyjne na terenie Niemiec, poświęcone nie tylko polskiemu raportowi o stratach wojennych, ale także o fakcie podpisania przez Olafa Scholza deklaracji po szczycie Rady Europy.
Poinformował, że 22 maja wybiera się do Berlina na spotkanie z posłami wszystkich formacji w Bundestagu, poświęcone m.in. sprawie reparacji, w tym - jak mówił - kwestii nie przedawniania się roszczeń reparacyjnych.
Mularczyk był pytany, czy słowa rzecznika greckiego rządu o reparacjach nie osłabią stanowiska polskiego rządu na arenie międzynarodowej.
Pod koniec zeszłego tygodnia rzecznik greckiego rządu Akis Skercos, zapytany podczas jednego ze spotkań, czy Grecja zamierza pójść za przykładem Polski i stanowczo przedstawić żądania reparacji rządowi niemieckiemu, powiedział, że "problemem dla Grecji nie są dziś niemieckie reparacje, ale kryzys klimatyczny, ataki cyfrowe, problemy związane z przyciąganiem dobrych inwestycji do Europy, aby nie stracić naszej bazy produkcyjnej".
Mularczyk przypomniał, że po fali krytyki w Grecji Skercos wycofał się ze swoich słów. Zaznaczył, że Polska niezależnie od innych krajów prowadzi "bardzo intensywną akcję informacyjną i polityczną i przygotowuje się do działań prawnych". "Obserwujemy debatę w Grecji, Włoszech i innych krajach, jesteśmy po spotkaniach z politykami greckimi, prawnikami. Przygotowujemy konferencję na temat odszkodowań z prawnikami greckimi i włoskimi. Nie przywiązywałbym więc wagi do wypowiedzi jednego z polityków" - powiedział.
Zapewnił, że polski rząd jest gotów do współpracy z nowym greckim rządem, który zostanie wyłoniony po zbliżających się wyborach w tym kraju.
Jak wynika z opublikowanego w 2017 r. raportu greckiej Międzypartyjnej Komisji Parlamentarnej ds. Dochodzenia Niemieckich Należności, rząd w Atenach powinien domagać się od rządu niemieckiego 269,5 mld euro odszkodowań za straty poniesione w czasie II wojny światowej.