W mojej parafii księża zachęcają, aby przybliżać dzieci do Boga przez uczestnictwo w specjalnych Mszach dla najmłodszych. Dzieciom wolno wtedy chodzić po kościele, biegać, krzyczeć.
Wiem, że takie Msze to problem w parafiach, gdzie jest np. tylko proboszcz. W czasie wakacji jesteśmy w kościele, dopóki synkowie nie zaczną zbytnio dokazywać. Stosuję różne „wyciszacze” w postaci ciastek, paluszków, a zwłaszcza ciepłego picia. Gdy cierpliwość dzieci się kończy, wychodzimy przed kościół i tam zostajemy. Warto wspomnieć, że branie dzieci ze sobą do Komunii św. to piękne świadectwo i nauka. Nasze dzieci wyciszają się wtedy i zdają sobie sprawę, że dzieje się coś bardzo niezwykłego.
Czytelniczka
Wiele osób zabierających głos w dyskusji podkreślało, że ważne są specjalne Msze dla rodzin z małymi dziećmi. Ojciec energicznego 2-latka zapewniał, że „syn potrafi wysiedzieć około 2 godzin i z zainteresowaniem obserwować, co w tym czasie robią dorośli. Dziecko dość dobrze rozumie, że w kościele dzieje się coś ważnego. Dlatego uważam, że trzeba konsekwentnie od małego przyprowadzać dziecko do Boga i o Nim opowiadać, żeby potem nie usłyszeć od 15-latka: »ojciec, co ty mi tu z jakimś Bogiem wyjeżdżasz«”.
Doświadczona w pracy z dziećmi przedszkolanka prezentuje inny punkt widzenia: „W naszym kościele bardzo często dzieci wędrują po kościele, a rodzice za nimi. Co obserwują dzieci? Chodzenie rodziców, a nie skupienie, którego powinny się uczyć. Eucharystia jest najważniejsza, ale jak się dziecko tego nauczy, skoro robi podczas niej to, co w domu lub na podwórku? A co z tej Mszy mają rodzice, skoro my z boku nie potrafimy się skupić? W takiej sytuacji lepiej, aby rodzice osobno chodzili do kościoła, a przyjście z dzieckiem trochę odłożyli. W naszym kościele jest dolny kościół, ale rodzice maluchów nie zawsze z tego korzystają. Czy nie ma w tym trochę egoizmu? Wielu rodziców ciągle do dzieci mówi w kościele, co wcale nie jest dobre. Rodzice maluchów powinni myśleć o innych, a nie pozwalać dzieciom na wszystko”.
Młoda Czytelniczka podzieliła się swoim doświadczeniem: „Gdy weszłam w okres buntu, pomimo konfliktów z rodziną i trudnych sytuacji zawsze w niedzielę byłam w kościele. Chodzenie na Msze od najmłodszych lat nie jest jedynym powodem mojego trwania przy Chrystusie, ale wierzę, że bardzo ważnym”. Z listów płynie wniosek, że potrzebne są Msze dla rodzin z maluchami, osobisty przykład rodziców oraz wyczulenie na potrzeby innych uczestników liturgii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iza Paszkowska