Sylwia chciała iść na marketing, Michał mógł być lekarzem, Artur nauczycielem. Mieli jednak emocjonalne bloki mowy, więc zrezygnowali z marzeń. Jak nie poddać się logofobii, mówi Dawid Tomaszewski.
Katarzyna Widera-Podsiadło: Pandemia, wojna, wzrost agresji w komunikowaniu, wszechobecne chamstwo, wulgaryzmy i wyśmiewanie. I mamy problem – mówią specjaliści: wzrasta liczba osób z logofobią...
Dawid Tomaszewski: Logofobia istnieje, od kiedy ludzie mówią. Dla wszystkich mówienie to czynność oczywista, ale są osoby, które odczuwają strach, gdy mają otworzyć usta.
Dawniej nazywało się to nieśmiałością.
To tylko kwestia terminu i nazewnictwa. Zdarzały się też katar i kaszel, a lekarz diagnozował to i nazywał grypą. Dlatego należy przyjrzeć się określeniu „logofobia”. Fobia, czyli lęk nieuzasadniony. Wielu ludzie boi się pająków, ale nie wiedzą dlaczego, bo nie przeżyli żadnego przykrego czy groźnego epizodu związanego z tymi stworzeniami. To właśnie fobia. Osoby z logofobią boją się zająknięcia, używania konkretnych słów, reakcji na ich mowę. Lęk jest tak wielki, że nie otworzą ust nawet wtedy, gdy będzie to groziło złą oceną.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.