O morskiej wyprawie "Pogorią" z Genui do Nicei, przygotowaniach i planach - opowiada Marek Wilczek, nauczyciel WF-u i pasjonat sportów wodnych.
Małgorzata Gajos: Skąd pomysł na to, by płynąć "Pogorią" z Genui do Nicei?
Marek Wilczek: Przed pandemią kolega Michał Kiełbusiewicz organizował szkolne rejsy morskie dla młodzieży na żaglowcu "Generał Zaruski", na którym mieści się 20 osobowa załoga. Ja natomiast organizuje od kilkunastu lat spływy kajakowe i obozy żeglarskie dla młodzieży. Michał w tym roku na "Zaruskiego" się nie załapał, natomiast dostał propozycję zorganizowania rejsu na żaglowcu "Pogoria". Jest to większy statek, na który wchodzi 41-osobowa załoga szkolna. Przy wspólnych rozmowach zdecydowaliśmy się połączyć nasze siły .
Jak w ogóle załatwia się rejs, trzecim co do wielkości w Polsce, żaglowcem?
Jest to stosunkowo proste. Najważniejsze jest nawiązanie kontaktu z biurem armatorskim i wybranie interesującego nas terminu rejsu, który zostanie dla nas zarezerwowany. Najczęściej trzeba to zrobić z blisko rocznym wyprzedzeniem. Później jest podpisanie umowy, wpłacanie zaliczek i wypełnianie niezbędnej dokumentacji.
Zabieracie młodzież z ZSCHMIO "CHEMIK" z Tarnowskich Gór oraz Liceum Ogólnokształcące nr 1 im. J. Smolenia z Bytomia. Ile osób dokładnie popłynie? Czy był jakiś "casting"? Trzeba spełniać określone wymogi?
Nie było ani castingu ani specjalnie wygórowanych wymogów, wystarczy być zdrowym i chętnym, by wziąć udział w tego typu rejsie. Do wyżej wymienionych szkół dołączyło też kilka osób z Krakowa z Liceum Salezjańskiego, gdzie pracowałem wcześniej, oraz kilka osób z innych tarnogórskich szkół.
Czy wcześniej organizowałeś podobne wyprawy?
Jak już wspomniałem od ponad 10 lat zajmuję się obozami dla młodzieży: kajakowe, żeglarskie, rowerowe, piesze. A razem z Michałem od czasu studiów nasze zainteresowania kręcą się wokół żeglarstwa i wypraw turystycznych. Kiedyś mieliśmy uczestniczyć w jednym z etapów rejsu dookoła świata na "Darze Młodzieży " z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości.
Niestety załapali się nasi młodsi koledzy, którzy jeszcze wtedy byli studentami, a my już nie. Dlatego tej okazji nie mogliśmy przepuścić.
Jak wyglądają przygotowania?
Zrobiliśmy cykl spotkań dla młodzieży, na których przekazywaliśmy podstawowe wiadomości z zakresu żeglarstwa, uczyliśmy zapinać uprzęże asekuracyjne, wiązać węzły i jak zachować się sytuacjach trudnych np. w takich kiedy trzeba udzielić pierwszej pomocy. Na spotkaniach był też czas na integracje i śpiewy szant.
Kiedy wypływacie i ile czasu zajmie wam rejs?
9 czerwca ruszamy autokarem w kierunku Genui, gdzie dzień później zostaniemy zaokrętowani na statek. Następnie zostaniemy przeszkoleni i podzieleni na wachty, a później wyruszymy w rejs. Będzie on trwał do 17 czerwca.
Dlaczego akurat trasa Genua – Nicea?
Tutaj akurat nie mieliśmy dużego pola manewru. Morze Liguryjskie to aktualnie akwen, po którym w ostatnim czasie "Pogoria" prowadzi rejsy.
Czy macie w planach zawijanie do innych portów? Zwiedzanie?
Tak, będąc w Genui zanim jeszcze wypłyniemy planujemy zwiedzić chwilę to miasto. Jedna z naszych uczennic 10 lat mieszkała w tym mieście z Rodzicami. Planujemy również po troszkę zwiedzić też każde miejsce, do którego zawiniemy. Jednak żeglarstwo jest nie zawsze przewidywalne i nie wiemy do jakich portów zawiniemy po drodze. Wiemy jednak z informacji wcześniejszych ekip, że żaglowiec często cumuje na wyspie Korsyka czy na Elbie. Możliwość odwiedzenia przez naszych uczniów tych miejsc z pewnością byłaby niezapomniana.
Płynie z wami także salezjanin z Krakowa. Czy trzeba było go długo namawiać? Rozumiem, że będzie waszym duchowym opiekunem?
Ks. Paweł Centnar również jest żeglarzem i opiekunem Yacht Clubu "Saltrom". Współpracowałem z nim na nie jednym młodzieżowym obozie żeglarskim na Mazurach. Nie trzeba było go długo namawiać w zasadzie zgodził się po pierwszy telefonie. Na żaglowcu przejmie rolę duchowego opiekuna. Odprawi nam codziennie Msze świętą, będzie też do dyspozycji uczestników, gdyby ktoś np. chciał się wyspowiadać lub po prostu porozmawiać. Podczas takiego rejsu, spotkania z siłą natury, czasem może słabszych dni lub innej próby charakteru, ludzie zastanawiają się nad swoim życiem i jej duchową stroną.
Jak wygląda taki typowy dzień na żaglowcu?
Uczestnicy rejsu są pełnoprawnymi członkami załogi. To znaczy są podzieleni na wachty, podczas których w trakcie rejsu będą pełnili swoje obowiązki. Dzień rozpoczyna się o godzinie 8.00 uroczystym apelem i podniesieniem bandery oraz wybiciem szklanek, które regulują czas na statku. W trakcie apelu porusza się z kapitanem kwestie najbliższych planów, rozmawia o warunkach atmosferycznych i naszym samopoczuciu. Następnie po apelu jest śniadanie i wachty zmierzają do pełnienia swoich obowiązków, w zależności od harmonogramu. Jest to np. wachta nawigacyjna, czyli sterowanie żaglowcem, nawigowanie i sprawdzanie przeszkód występujących w wodzie. Innym rodzajem obowiązków jest wachta gospodarcza, w trakcie pełnienia tych obowiązków uczniowie gotują pod okiem kucharza dla całej załogi. Kolejnym typem czynności na pokładzie jest wachta bosmańska, w trakcie której nasi podopieczni klarują liny, czyszczą lub naprawiają drobny osprzęt pokładowy. Oczywiście pomiędzy pełnieniem wacht, jest zawsze czas na podziwianie otaczającego krajobrazu, poznawanie innych uczestników rejsu, korzystanie z biblioteki na statku czy granie na gitarze.
Co bywa największą trudnością podczas takiego rejsu? Na co musicie się przygotować?
Ciężko odpowiedzieć co jest największą trudnością. To dużo zależy od osoby. Dla niektórych najtrudniejsze bywa dostosowanie się do systemu wachtowego, gdzie czasem w środku nocy sterują i nawigują statkiem by potem w ciągu dnia np. pracować w kuchni i przygotowywać posiłki dla całej załogi. Dla innych problemem może być pojawiająca się czasami choroba morska, a z nią gorsze samopoczucie. Tutaj jednak jest nadzieja, bo organizm dość szybko się adaptuje do rozkołysanego morza i po dniu czy dwóch wraca uśmiech na twarzy. Na pewno musimy się przygotować na zmieniające się warunki. Z jednej strony czerwiec na morzu Liguryjskim to duże temperatury i słoneczne dni. Z drugiej jednak strony w wietrzną noc na środku morza, może być bardzo zimno.
Co ta wyprawa żeglarska ma dać tym młodym ludziom?
Przede wszystkim jest to przygoda, która nie zdarza się często. Część młodzieży ma już za sobą przygody żeglarskie na Mazurach i tak im się to spodobało że chcą "poszerzać horyzonty" . Są i tacy zupełnie zieloni w temacie żeglarstwa. Wszyscy beż wyjątku na pewno przeżyją fantastyczna przygodę, poznają nowych ludzi, nowe miejsca, poddany będzie próbie ich temperament. A podobno charakter najlepiej kształtują góry i morze.
Czy po skończonym rejsie macie już plany na przyszły rok?
Tak daleko jeszcze nie planujemy, pewnie zajmiemy się tym we wrześniu. Na razie mamy sporo pracy z dopięciem na ostatni guzik obozów wakacyjnych, na które również zapraszamy przez Facebooka oraz na stronie.