W najnowszym wydaniu „Gościa Niedzielnego” odpowiemy na pytanie, czy da się dziś zorganizować Pierwszą Komunię tak, aby komercyjna otoczka nie zasłoniła jej istoty: spotkania z żywym Bogiem?
Czy da się dziś zorganizować Pierwszą Komunię tak, aby komercyjna otoczka nie zasłoniła istoty: spotkania z żywym Bogiem? Z lektury tekstów na popularnych portalach wyłania się obraz uroczystości, w której najważniejsze są prezenty i atrakcje na przyjęciu. Pan Jezus ginie gdzieś pod dyskusjami o cenie „talerzyka” w restauracji i dylematach, ile włożyć do koperty. Czy da się przeżyć ten dzień inaczej? Agnieszka Huf poszukuje mniej komercyjnych form uroczystości pierwszokomunijnych. „W ostatnich latach Pierwsza Komunia stała się społeczno-religijnym skomercjalizowanym rytuałem, wpisującym się w myślenie ‘zastaw się a postaw się’. Dla wielu przełomem okazała się pandemia – sakrament udzielany był indywidualnie lub małym grupom dzieci i okazało się, że… to działa. Nie trzeba jednak zamkniętych kościołów, aby dzieci mogły swoje pierwsze spotkanie z Jezusem przeżyć w spokoju, koncentrując się na Najważniejszym Gościu, a nie na wystawnym przyjęciu. – Prezent, którym jest Jezus, przewyższa wszystko. I dzieci są w stanie to docenić!” – nie ma wątpliwości cytowany przez autorkę ks. Emanuel Pietryga.
O zatraceniu wiary, słabej teologii i zachodniej kulturze indywidualistycznej w rozmowie z ks. Rafałem Skitkiemmówi kard. WillemJacobusEijk – arcybiskup Utrechtu i prymas Niderlandów. „W Kościele mamy dziś do czynienia z dezorientacją co do treści nauczania. Wielu katolików, zwłaszcza w Europie Zachodniej, bardzo słabo zna naukę Kościoła. Nie zaskakuje mnie to. W Niderlandach (do 2020 roku oficjalnie Holandia) przez ponad 50 lat poważnie zaniedbano katechezę. W ostatnich dziesięcioleciach zmieniło się to na lepsze. Katechezę sakramentalną, prowadzoną wcześniej przez katolickie szkoły, przejęły parafie. W konsekwencji to one wzięły odpowiedzialność za treść nauczania. O wiele większy zamęt odnośnie do podstawowych zasad nauczania Kościoła panuje wśród kapłanów, diakonów i katolików świeckich zaangażowanych w duszpasterstwo. Wielu z nich uzyskało wykształcenie w seminariach lub na wydziałach teologicznych, gdzie pracują często profesorowie i wykładowcy wyrażający w swym nauczaniu i publikacjach opinie sprzeczne z nauką Kościoła” – mówi hierarcha.
Widok strażaka oznacza, że nadchodzi pomoc. Jeśli strażakiem jest duchowny, może pomóc nawet tam, gdzie nikt inny pomóc już nie potrafi.O kapłanach, którzy w wolnych chwilach działają w Ochotniczej Straży Pożarnej pisze Franciszek Kucharczak. „Na drodze zdarzył się wypadek – potrącenie pieszego. Strażacy z Dębieńska przyjechali jako pierwsi. Zabezpieczyli miejsce zdarzenia, a jeden z nich, ks. Adrian Lejta, wikary tamtejszej parafii, zajął się leżącym mężczyzną. – Razem z ratownikiem medycznym klęczeliśmy przy tym człowieku. On go reanimował, a ja go rozgrzeszałem. Pomyślałem sobie wtedy, że Bogdan ratuje dla życia ziemskiego, a ja w tym czasie ratuję dla życia wiecznego. Ten człowiek zmarł, a ja pomyślałem, że on i tak jest uratowany. Można więc powiedzieć, że razem z Bogdanem mamy sto procent skuteczności, jeśli chodzi o działania ratownicze – uśmiecha się ksiądz-strażak”.
O przekonywaniu Niemców do wypłacenia Polsce reparacji za II wojnę światową w rozmowie z Bogumiłem Łozińskim mówi wiceminister spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk. „Rząd przekazał zdecydowany komunikat, że sprawa reparacji nie jest zamknięta i Polska nigdy ich się nie zrzekła. Ta uchwała daje podstawę do przygotowania drugiej noty dyplomatycznej do Niemiec i przerzucenia ciężaru dowodowego na to państwo, które powinno wykazać, na podstawie jakich racji twierdzi, że sprawa reparacji ma charakter zamknięty” – mówi wiceminister.
Każdy dzień na przełomie kwietnia i maja przynosił nowe doniesienia na temat zapowiadanej kontrofensywy ukraińskiego wojska. Nadal nie jest znany główny kierunek kontrofensywy. Ukraińską armię czeka jednak trudne zadanie. Rosjanie od miesięcy przygotowują się do obrony. Kontrofensywa Kijowa obarczona jest też wielką polityczną presją. Od jej powodzenia zależeć będzie stanowisko zachodnich sojuszników na temat sposobu zakończenia konfliktu. Sytuację na Ukrainie analizuje Maciej Legutko. „Fiasko ofensywy Rosjan zdaje się potwierdzać słuszność decyzji o obronie Bachmutu. Ukraińcy związali w walce o wiele liczniejsze siły rosyjskie, w bitwach pod Sołedarem i Bachmutem zdziesiątkowali szeregi Grupy Wagnera. Niezdolność zdobycia miasta liczącego przed wojną 70 tysięcy mieszkańców to cios w reputację całej rosyjskiej armii, która tygodniami toczy walki o pojedyncze obiekty, jak sklep ogrodniczy czy schronisko dla psów.Nawet ostateczne zdobycie Bachmutu przez Rosjan nie przyniesie im znaczącego sukcesu. Zdziesiątkowane siły najeźdźców będą musiały przejść do pauzy operacyjnej, ukształtowanie terenu umożliwia zaś Ukraińcom zbudowanie nowej linii obrony na zachód od miasta” – pisze autor.