Prof. Norman Davies powiedział w rozmowie z PAP, że Polacy powinni się wyleczyć z odruchowej podejrzliwości wobec Rosjan, bo Rosji, nie mającej Europie wiele do sprzedania , zależy na dobrych stosunkach z UE i Polską. Nie chce więc historycznych sporów.
Brytyjski historyk, autor wielu prac dotyczących m.in. historii Polski, jest przekonany, że Rosja chce lepszych stosunków z Polską z powodów, które nazywa obiektywnymi. "Rosja nie ma wiele do sprzedania Europie z wyjątkiem ropy i gazu, a Kreml nie chce niepewności i destabilizacji powodowanych ciągłymi historycznymi sporami z Polską o sprawy dawno przesądzone" - powiedział Davies.
Rządowi polskiemu zaleca zaś "cierpliwą dyplomację". "Bezwarunkowy odruch protestów przeciwko Rosji, wiara w to, że po Rosji można się spodziewać wyłącznie najgorszego, nie przynosi pozytywnych wyników" - podkreśla.
Nawiązując do katastrofy smoleńskiej, oksfordzki profesor przyznaje, że rosyjskie dochodzenie ws. katastrofy, nie jest "w pełni zadowalające", ale dodaje: "Czego można się było spodziewać? Gdyby samolot rozbił się w Szwajcarii, to można by oczekiwać, że śledztwo byłoby łatwiejsze. Mając na uwadze dobrze znane braki i słabości Rosji, nie było to śledztwo najgorsze. Trzeba poczekać na polskie ustalenia, ale Polacy muszą się wyleczyć od nieustannej podejrzliwości wobec Rosji".
Jednocześnie Davies zauważa, że narodowa trauma, jaką była katastrofa smoleńska, jest celowo podgrzewana przez zorganizowany segment polskiej opinii publicznej, skupiony wokół PiS-u i ma cechy czarnej propagandy.
"Nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z czynną akcją podyktowaną chęcią wywołania podejrzeń i nieufności po to, by krytykować rząd za różne rzeczy" - powiedzaił Davies.
"Najbardziej rażąca jest w tym kontekście czarna propaganda o katastrofie smoleńskiej, nieustannie grająca na jednej nucie, sugerująca, że kryje się w niej jakaś złowroga tajemnica" - dodał.
"Myślę, że w ostatecznym rachunku okaże się, że był to wypadek, w którym główna odpowiedzialność spada na polskie lotnictwo, polskich organizatorów wizyty i urzędników kancelarii Prezydenta. Bardzo bym się zdziwił, gdyby się miało okazać inaczej".
Według niego, PiS nie jest partią opozycyjną w takim sensie jak pojmuje się opozycję w W. Brytanii, ponieważ opozycja będąca elementem demokratycznego systemu rządów musi uznawać mandat rządu do rządzenia, a PiS go nie uznaje.
"Tak zwana opozycja, którą jest PiS, jest w istocie dziką krytyką rządu (...) chwytającą się każdej kwestii, którą może obrócić przeciw rządowi" - tłumaczy.
Autor "Bożego Igrzyska" krytykuje także Kościół za "brak moralnego przywództwa" po katastrofie smoleńskiej: "Kościół ostrzegał przed różnymi formami ekstremizmu, ale milczał ws. paranoi, ksenofobii i nieuzasadnionych podejrzeń" - powiedział Davies.