Głośna sprawa z ostatnich dni: warszawska prokuratura skierowała akt oskarżenia przeciwko znanej influencerce i popularnemu aktorowi.
Chodzi o naruszenie przepisów ustawy o wychowaniu w trzeźwości i o przeciwdziałaniu alkoholizmowi, czyli po prostu reklamowanie wódki na swoich profilach społecznościowych. Nie jest to precedens, wcześniej podobne zarzuty usłyszeli Kuba Wojewódzki i Janusz Palikot. W ich przypadku nie było to kilka (nieprzypadkowych rzecz jasna) zdjęć z imprezy, ale cała, starannie wyreżyserowana kampania. Choć z drugiej strony – i tu, i tam poszło o świadome i celowe łamanie prawa. Dla kasy, bez specjalnej troski o moralny wymiar udziału w reklamie alkoholu. Prokuratura zadziałała, bo naruszenie przepisów było ostentacyjne. Nie mogła inaczej. Ale prawo dotyczące zakazu reklamy alkoholu w mediach jest na tyle pokrętne i niekonsekwentne, że akt oskarżenia wywołał wśród internautów… dezorientację. Skoro bez przerwy jesteśmy bombardowani zewsząd reklamami piwa: w telewizji, radiu, na billboardach i jest to legalne, to po co robić aferę z „niewinnych” zdjęć czegoś mocniejszego na Instagramie? Tylko dlatego, że pokazały się na profilach mających duże zasięgi? Przecież piwo reklamują jeszcze większe gwiazdy: kina, sportu i muzyki. Przecież dziennikarze prowadzący jeden z najpopularniejszych wśród kibiców Kanał Sportowy niemal nie rozstają się ze szklanką pełną złocistego trunku (chyba, że akurat promują legalny hazard, uzależniający w nie mniejszym stopniu niż alkohol). O co więc kruszyć kopie? Janusz Palikot skarży się w mediach, że padł ofiarą „donosu” Jana Śpiewaka. Aktywista społeczny znany wcześniej z kampanii przeciw „czyścicielom kamienic” faktycznie wziął teraz na cel nielegalną reklamę alkoholu, bo zjawisko to przekracza już granicę przyzwoitości. Trzeba mu kibicować, bo innych (na przykład polityków) jakoś to nie rusza. Wszyscy toniemy w oparach hipokryzji (i alkoholu, rzecz jasna). Palikot na spółkę z Wojewódzkim udają wolnościowców nieprzejmujących się głupimi przepisami, gwiazdy kina i sportu (miłosiernie nie wymieniam nazwisk) udają, że nie reklamują alkoholu, lecz jakiś napój orzeźwiający, a prokuratorzy chcą sprawiać wrażenie, że stoją na straży trzeźwości, choć pewnie sami w to nie wierzą. Problem jest stary jak III RP. Właściwie cała koncepcja reklam alkoholu w Polsce przez trzy dekady opierała się na mruganiu okiem. Niby chodzi o żubry, łódki, napoje bezalkoholowe, ale – jak w kabarecie – aluzja jest czytelna dla każdego. Wszyscy tylko udajemy, że nie wiemy, o co chodzi, a przy okazji świetnie się bawimy. Aż się chce powtórzyć za Gogolem: z kogo to się śmiejecie? •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Legutko