O swoim najnowszym filmie „Liczba doskonała”, kulturze pełnego brzucha i sporze o to, kto właściwie jest postępowy, mówi Krzysztof Zanussi.
Ks. Adam Pawlaszczyk: Autor książki „Jezus Niechrystus” Piotr Augustyniak, były dominikanin, rozpoczął kilka dni temu swoje spotkanie z Panem od pytania...
Krzysztof Zanussi: Czy nie obrażę się, jeśli nazwie mnie konserwatystą.
Nie obraził się Pan?
Ależ skąd. Powiedziałem, że jeśli mu to sprawia jakąkolwiek przyjemność, to proszę bardzo, choć sensu w tym nie widzę żadnego, bo wydaje mi się, że to on jest bardziej w XIX wieku.
W ten sposób odpowiedział Pan takiemu postępowemu człowiekowi?
Oczywiście. Ten współczesny konkurs na to, kto jest postępowy, i przekonanie, że konserwatyzm jest przeciwieństwem postępu, nie mają sensu, bo posługują się definicją wybiórczą. Spór jest rzeczywisty i odczuwam jego konsekwencje, bo hejt, który wylał się na mnie po ostatnim filmie, był chyba w jakiś sposób inspirowany tym współzawodnictwem w dziedzinie postępu. Ja upieram się, że to moje spojrzenie, które dopuszcza istnienie tajemnicy i które właściwie wokół tego buduje cały obraz świata, jest dużo nowocześniejsze niż wnioski wyciągnięte z lektury Feuerbacha, Renana i całej XIX-wiecznej engelsowskiej, marksistowskiej filozofii. Natomiast moi antagoniści tkwią bardzo głęboko w tamtym czasie, ewoluowali najwyżej do postmodernizmu i mają spojrzenie, które właściwie bardzo łatwo zahacza o nihilizm, chociaż to nie jest jednoznaczne. Myślę, że w postmodernizmie są też i inne nurty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.