W najnowszym „Gościu Niedzielnym”: Powstanie w warszawskim getcie

W najnowszym wydaniu „Gościa Niedzielnego” polecamy tekst przygotowany na Niedzielę Biblijną - o obecności słowa Bożego i jego przemieniającej mocy w życiu.

W najnowszym "Gościu Niedzielnym" nr 16/2023
Gość Niedzielny

19 kwietnia 1943 roku wybuchło powstanie w getcie warszawskim. Około 50 tysięcy ludzi, którzy pozostali jeszcze na terenie getta, podjęło walkę o przeżycie – ukryli się w przygotowanych schronach, bunkrach i ziemiankach. I to im postanowiła oddać głos prof. Barbara Engelking, pomysłodawczyni wystawy „Wokół nas morze ognia”, którą Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN upamiętnia 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Agnieszka Huf cytuje przejmujące wspomnienia z dni, kiedy getto podjęło nierówną walkę. „Jak wyglądało życie w schronach? Część z nich znajdowała się pod ziemią, inne na piętrach kamienic, w przemyślnie zamaskowanych wnękach czy komórkach. ‘Panuje półmrok. (…) Wokół prycze. (…) Schron pełen ludzi. Leżą na pryczach, siedzą. Stoją. Dużo dzieci. Przede mną trzy zamknięte budki: ubikacja (skanalizowana), umywalnie, spiżarnia na warzywa. Pod każdą pryczą zamknięta szafka na rzeczy. Jedna ściana schronu przeznaczona widać na kuchnię. Dwie maszynki gazowe. Kilka kontaktów na grzałki elektryczne. Po sam sufit półki na naczynia i prowiant’ – zapisała Mira Piżyc. ‘Przez cały dzień wszyscy ludzie leżeli na swych pryczach lub pokotem na ziemi bez możliwości poruszania się. (…) »Życie« prowadziliśmy w nocy’ – zaznaczał Leon Najberg. Całkowita konspiracja była konieczna – Niemcy metodycznie przeszukiwali dom po domu, bezwzględnie mordując wszystkich, których udało się im znaleźć. ‘Zaszywamy się w ciszę, (…) odgłos szeptu, kaszlnięcie wydaje nam się huraganem, który gotów nam w każdej chwili sprowadzić wroga za sobą’” – cytuje dramatyczne wspomnienia Agnieszka Huf.

Ponadto w numerze:

  • Tydzień Biblijny to znakomita okazja do tego, by raz jeszcze przemyśleć obecność „Księgi nad księgami” w naszym życiu. Ks. Rafał Bogacki poprosił kilka osób, znanych w przestrzeni medialnej, ludzi pracujący na co dzień ze słowem, aby podzieliło się świadectwem obecności słowa Bożego i jego przemieniającej mocy w ich życiu. „Pismo Święte czytam małymi fragmentami, zazwyczaj czytania z dnia, i staram się jedno zdanie zostawić sobie na cały dzień. Wracać do niego. Najowocniej pracuje ono we mnie wtedy, gdy akurat jestem w trakcie odmawiania Nowenny Pompejańskiej. Przeczytane fragmenty nie dają wtedy o sobie zapomnieć, pokazują mi obecność Boga w codzienności. Niezwykłą wartość mają dla mnie też opracowania biblistów, pozwalają zrozumieć znaki i znaczenia, które bez tej wiedzy umykają” – mówi Weronika Kostrzewa, dziennikarka radia Plus.
  • Osiemset lat temu oficjalnie zatwierdzona została Reguła franciszkanów. O jej niełatwych początkach – gdy Franciszek napisał „Życie braci mniejszych polega na zachowaniu świętej Ewangelii przez życie w posłuszeństwie, bez własności i w czystości” podeszła do niego delegacja, która oznajmiła: „Piszesz to dla siebie. My nie będziemy tego zachowywać” – pisze Marcin Jakimowicz. „Biedaczyna z Asyżu płonął. Gdyby tak nie było, nie zgromadziłby wokół siebie… pięciu tysięcy ludzi, którzy porzucili domy, by ruszyć w nieznane. Tylu mężczyzn przybyło na pierwszą Kapitułę Namiotów pod Asyżem, a ponieważ liczba mieszkańców umbryjskiego miasta wynosiła nieco ponad dwa tysiące, wokół Porcjunkuli wyrosło dwukrotnie liczniejsze, tętniące życiem miasteczko” – przypomina autor.
  • O duchowym wymiarze wojny w Ukrainie, pytaniu „gdzie jest Bóg”, i o tym, na ile moc miłosierdzia i solidarności leczy już teraz rany po okrucieństwach tej bezlitosnej wojny w rozmowie z Beatą Zajączkowską mówi o. Jarosław Krawiec OP, dominikanin z Kijowa.
    „Wydaje mi się, że większość wierzących Ukraińców jest głęboko przekonana, że Bóg jest blisko nich i zawsze stoi po stronie niewinnych ofiar. Pamiętam wiersz ukraińskiej autorki, który stał się bardzo popularny na początku wojny. Powtarza się w nim kilkukrotnie stwierdzenie: ‘Bóg nie wyjechał z Ukrainy’. Bóg pozostał z ludźmi, jest razem z cierpiącym narodem, z uchodźcami, z żołnierzami w okopach, z poranionymi w szpitalach, z zalęknionymi rodzinami chowającymi się w piwnicach lub na stacjach metra, kiedy wyją syreny i są ogłaszane alarmy bombowe. Oczywiście nie każdemu ta odpowiedź wystarczy. Na pewno też znajdą się osoby rozgniewane na Boga” – mówi zakonnik.
  • To nie Izera była pierwszym polskim samochodem elektrycznym. Prototyp niewielkiego auta miejskiego powstał dokładnie 50 lat temu w Mielcu. Dlaczego nie zawojował świata? Odpowiedzi na to pytanie szuka Wojciech Teister.
    „Opowieść o najstarszym elektryku znad Wisły zaczyna się w 1970 r., gdy zakłady lotnicze WSK Mielec podejmują się zbudowania niewielkiego, akumulatorowego pojazdu do obsługi pól golfowych w USA. Pierwsze dziesięć takich pojazdów – o doskonale znanej nam dziś nazwie Melex – trafia za ocean i podbija tamtejszy rynek, wygrywając wyścig z konkurentem z Japonii. Już w 1971 r. uruchomiono seryjną produkcję meleksów.
    Zachęceni sukcesem elektrycznego wózka dla golfistów inżynierowie z Mielca już dwa lata później podejmują próbę stworzenia podobnego, niewielkiego samochodu miejskiego, który miałby być napędzany energią elektryczną zamiast silnika spalinowego. Prace nad projektem trwały krótko – już po kilku miesiącach, w kwietniu 1973 r., czyli dokładnie pół wieku temu, ukończono pełnoprawny prototyp pierwszego, polskiego samochodu elektrycznego przystosowanego do przewozu osób” – pisze Wojciech Teister.
  • To, co jeszcze niedawno wydawało się fantazją rodem ze sławnej książki George’a Orwella „Rok 1984”, od lat z coraz większym natężeniem wkracza w nasze życie, zyskując poklask tzw. postępowych środowisk na Zachodzie. Mowa o takim poprawieniu dzieł literatury, aby zapanować nad językiem, który ma być wolny od wszelkich uprzedzeń, stereotypów i aluzji, a szczególnie tych dotykających wszelkiego rodzaju mniejszości. O niebezpiecznych pomysłach przypominających cenzurę pisze Edward Kabiesz. „Czy ingerencja w dzieła pisarzy jest uprawniona, czy nie narusza przypadkiem ich prawa do wolności wypowiedzi? Tym bardziej jeżeli dotyczy to twórców już nieżyjących, którzy nie mogą się bronić. Propagatorzy tej swoistej formy cenzury nie rozumieją, że literatura, podobnie jak film czy inne dzieło sztuki, jest świadectwem czasów, w jakich powstała, odzwierciedla kulturę tego okresu. Nie jest opracowaniem naukowym. Pisarze w swoich dziełach przedstawiają subiektywną wizję rzeczywistości czy przeszłości.
    Bowdleryzacja największe postępy poczyniła w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, ale nie tylko. Ten rodzaj cenzury dotyczy przede wszystkim kwestii politycznych, religijnych i seksualnych. Informacje dziennika ‘DailyTelegraph’ dotyczące wydań ‘poprawionych” książek Roalda Dahla, Iana Fleminga, czy Agathy Christie znalazły się następnie na łamach światowej prasy, również w Polsce. W nowych wydaniach pozmieniano płeć bohaterów albo ją ‘zneutralizowano’, zmieniono kolory, by nie używać słowa ‘czarny’, usunięto odniesienia rasowe, a także odniesienia do wyglądu fizycznego. Nawet słowo ‘tubylec’ czy ‘Nubijczyk’ uznano za obraźliwe. Jak się okazuje, usuwanie niewłaściwych słów, a nawet całych fragmentów książek nie jest zastrzeżone wyłącznie dla krajów o systemie totalitarnym” – pisze autor.

 

« 1 »