Francuski prezydent poleciał do Chin, chcąc przekonać Xi Jinpinga do zwiększenia nacisku na Rosję. Misja się nie powiodła. Udało się za to wywołać dyplomatyczny skandal.
Emmanuel Macron to polityk uwielbiający być w centrum uwagi i – jak każdy francuski prezydent – pragnący traktowania na poziomie światowego mocarstwa. Pod tym względem wizyta w Chinach spełniła jego oczekiwania. Spotkał się z królewskim przyjęciem: wojskową paradą i salwami armatnimi, tłumami witających go Chińczyków oraz obietnicą lukratywnych umów gospodarczych. Wszystko wskazuje na to, że była to zastawiona przez Chiny pułapka, w którą wpadł łaknący splendoru francuski prezydent. Chiński przywódca zbył francuskie prośby o aktywniejsze przekonywanie Rosji do negocjacji pokojowych z Ukrainą. Co więcej, udało mu się zasiać największy od miesięcy ferment w amerykańsko-europejskiej koalicji. Pod wpływem rozmów z Xi Jinpingiem Macron na zakończenie podróży stwierdził: „Europa musi zredukować swoją zależność od Stanów Zjednoczonych i uniknąć wciągnięcia w konfrontację między Chinami a USA w sprawie Tajwanu”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko