Około 60 polskich pseudokibiców zostało zatrzymanych w Kownie przy okazji piątkowego meczu piłkarskiego Litwa-Polska (2:0) - poinformował w sobotę PAP kierownik wydziału konsularnego ambasady RP w Wilnie, radca minister Stanisław Kargul.
Według najnowszych danych, około 50 osób zostało już zwolnionych po podpisaniu protokołu, ośmiu jest zatrzymanych na 48 godzin.
Jak poinformowała w sobotę rzeczniczka policji w Kownie Ramune Tarandem, wszczęto sześć dochodzeń.
Według kowieńskich lekarzy, pomoc medyczną udzielono dla co najmniej ośmiu chuliganów, ranny został też jeden litewski ochroniarz. Rzeczniczka policji nie potwierdziła informacji, jakoby ta osoba zmarła.
W piątkowy wieczór polscy pseudokibice stoczyli regularną bitwę z miejscowymi siłami porządkowymi. Do przykrych incydentów dochodziło już kilka godzin przed meczem.
Najgorsze wydarzenia miały jednak miejsce około półtorej godziny przed spotkaniem. Grupy chuliganów na stadionie i wokół niego starły się z litewskimi służbami ochrony, a także... między sobą (zwaśnione grupy z różnych klubów). Rzucali betonowymi fragmentami trybun i ogrodzenia, krzesełkami, racami oraz petardami.
Później - w czasie zawodów - spiker kilkakrotnie apelował o spokój, grożąc przerwaniem spotkania. Niestety, w drugiej połowie ponownie wybuchły zamieszki. Z polskiego sektora poleciały w kierunku policji różne przedmioty i race świetlne. Z kolei zza stadionu dobiegały odgłosy huku petard. Policja musiała po raz kolejny użyć gazu łzawiącego.
"Zachowanie naszych kibiców było karygodne i niedopuszczalne. Czy pokryjemy straty? Na razie nie wiemy, ponieważ w tym momencie trudno je oszacować. Usłyszeliśmy, że została sforsowana brama stadionowa, ale czekamy na oficjalne informacje od policji i służb porządkowych" - powiedziała w piątek Agnieszka Olejkowska, rzeczniczka prasowa PZPN.