Choć od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę w postawie Rosji i Białorusi nie zmieniło się nic, świat sportu mięknie i coraz szerzej otwiera drzwi, by dopuścić sportowców z tych państw do rywalizacji. Również w igrzyskach w Paryżu.
Gdy przed ponad rokiem, 24 lutego, rosyjskie rakiety spadły na śpiące ukraińskie miasta i na Ukrainę wkroczyły w kilku miejscach, w tym z terytorium Białorusi, kolumny rosyjskiego wojska, wszyscy byli w szoku. Ten szok nie ominął też świata sportu. Bardzo szybko, bo już kilka dni po rozpoczęciu inwazji, poza standardowymi „wyrazami oburzenia” na agresorów zaczęły spadać określone sankcje dotyczące rywalizacji sportowej. Pod presją kilku państw, choć nie bez oporów, FIFA wykluczyła Rosję z udziału w mundialu, a UEFA zawiesiła uczestnictwo rosyjskich i białoruskich klubów w europejskich pucharach. Jedną z pierwszych międzynarodowych organizacji sportowych, która zareagowała, był Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Już 28 lutego wydał on komunikat, w którym wyraźnie wskazywał, że organizacja „zaleca międzynarodowym federacjom sportowym i organizatorom wydarzeń sportowych, aby nie zapraszali ani nie zezwalali na udział rosyjskich i białoruskich sportowców oraz działaczy reprezentacji w międzynarodowych zawodach”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Teister