W zasadzie każdy wie, że wysypianie się, zdrowa dieta oraz rezygnacja z tytoniu i alkoholu znacząco zwiększają prawdopodobieństwo zdrowego życia. To nie jest żadna wiedza tajemna. A jednak wolimy – zamiast trzymać się tego – zażywać suplementy diety, które mają z nas uczynić ludzi zdrowych, mądrych i… na pewno nie bogatych.
Polacy zjadają bodaj najwięcej suplementów diety wśród wszystkich narodów europejskich. Głęboko wierzymy, że to one pomogą nam żyć w zdrowiu długo i szczęśliwie. Nie, nie pomogą. Wiele z nich i tak nie działa – obiecuje na etykiecie co innego, niż oferuje w środku – ogromna większość w ogóle nie jest sprawdzana, a są i takie, które mogą nam mocno zaszkodzić. Przepisy są jednak tak skonstruowane, że suplementy można kupić od każdego, w dowolnych ilościach niemal na każdym rogu. Najwyższa Izba Kontroli wiele razy już alarmowała, że w Polsce suplementy są poza kontrolą. A im bardziej są poza kontrolą, tym więcej jest ich na rynku. W latach 2013–2015 zgłaszano (wprowadzenie na rynek należy jedynie zgłosić) w Głównym Inspektoracie Sanitarnym od 3 do 4 tysięcy nowych produktów rocznie. Ale już kilka lat później – kilkakrotnie więcej. Na przykład w 2020 roku zgłoszonych zostało ponad 24 tysiące nowych preparatów. Z danych wynika, że tych produktów przybywa tak szybko, że w jakikolwiek sposób sprawdzanych przez certyfikowane laboratoria jest zaledwie 11 proc. wszystkich. Przy okazji – trudno się o nich pisze, bo firmy, które je produkują, mają niemal nieograniczone budżety reklamowe i wiele redakcji żyje z reklam właśnie suplementów diety. Skąd te budżety? Stąd, że ich produkcja to złoty biznes, bo konsumujemy je ponad wszelką miarę. Rocznie Polacy na suplementy diety wydają kilka miliardów złotych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Założyciel i prezes Fundacji Nauka To Lubię. Autor wielu książek o tematyce popularnonaukowej. Obecnie stały współpracownik „Gościa Niedzielnego”.