Tomasz Terlikowski ogłosił ostatnio, że „każdy z nas zna kogoś, kto był skrzywdzony, w każdej parafii, w każdej wspólnocie, w każdym zakonie i zgromadzeniu, w każdym seminarium są skrzywdzeni seksualnie”. Takie eksklamacje nie mają z reguły opisywać rzeczywistości, ale wyrażać i pobudzać emocje.
Co nie znaczy, że należy na nie reagować wyłącznie emocjonalnie, rezygnując z poważnej analizy. Tymczasem zdanie to nie jest ani prawdziwe, ani niewinne. Gdyby Tomasz napisał (bo mowa o oświadczeniu pisemnym), że „każdy z nas wie o kimś skrzywdzonym” – można by zakładać, że odwołuje się nie do bezpośrednich doświadczeń, ale do powinności reakcji na informacje podawane publicznie. Istotnie, szeroka opinia wie o pewnej liczbie takich przypadków. Bezpośrednio ich nie znam i to nie dlatego, że nie chciałem o nich wiedzieć, ale przeciwnie – mimo że chciałem się upewnić, czy czegoś nie wiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.